Dziesięć lat temu zbudowałem fotobudkę. Obecnie jej funkcjonalny odpowiednik można kupić w sieci piętnaście razy taniej, niż wynosił koszt mojego prototypu. I to jest świetna wiadomość, bo zabawa jest dziś taka sama a nawet lepsza!
OK, moja rzemieślnicza fotobudka nie była budką tylko raczej fotopudełkiem. Zdjęcia drukowała na rolkach papieru termicznego, używanych powszechnie w kasach fiskalnych. Dziś opowiadam o projekcie, sprawdzam, ile jego realizacja kosztowałaby dzisiaj, i zdaję relację z zabawy chińskim zamiennikiem.
Raspberry Pi
Premiera jednoukładowego komputera Raspberry Pi zelektryzowała w 2012 roku geeków na całym świecie. W przystępnej cenie można było kupić urządzenie stanowiące idealną bazę dla szerokiego spektrum projektów hobbystycznych. Wiedza o elektronice i mikrokontrolerach nie była już potrzebna, by konstruować zaawansowane gadżety – wystarczyła znajomość Linuksa i podstawowa umiejętność lutowania. Kupiłem sobie egzemplarz, gdy tylko trafił do sprzedaży. Nie wiedziałem tylko, co z nim zrobić.
Jakiś czas później przeczytałem o Little Printer, nowatorskim projekciku, gdzie mała drukarka termiczna pozwalała drukować mini-publikacje wybranego typu – wiadomości ze świata, plan dnia, krzyżówkę i tym podobne drobiazgi. Koncept był bardzo fajny, lecz cena o wiele za wysoka – wówczas jakieś 700 zł, nie licząc kosztów przesyłki.
Fotobudka
Okazało się jednak, że sama drukarka termiczna kosztuje tylko 200 zł a za połowę tej ceny można dokupić do Raspberry moduł z kamerką. Kropki łączyły się same – przecież z takich części da się zbudować fotobudkę! Oczywiście sam pomysł nie był unikalny, ale autorska realizacja już tak.
Najdroższym elementem byłby wtedy wyświetlacz LCD, na szczęście pierwszy model Raspberry Pi był wyposażony w złącze kompozytowe typu chinch. W roli monitora wystąpił więc ekran z najtańszego zestawu do samochodowej kamery cofania. Do tego zasilacze, przyciski, pokrętełko, kabelki itp. Wszystkie komponenty połączone na tzw. „pajączka” wyglądały jak na zdjęciu:
Wersję finalną wyposażyłem w przezroczystą obudowę, zamówioną wg dostarczonego projektu w firmie produkującej akcesoria z giętego pleksiglasu. Dzięki temu widać było, z jakich komponentów składa się całe urządzenie.
Robimy zdjęcie
Proces robienia zdjęcia był prosty:
- pokrętłem regulujemy jasność obrazu
- wciskając przycisk robimy zdjęcie
- na ekranie podglądu zatwierdzamy lub anulujemy wydruk
Za kulisami kryło się kilka skryptów i jeden zmodyfikowany przeze mnie program wyświetlający na ekranie obraz z kamery. Uchwycony kadr był przetwarzany przy użyciu pakietu ImageMagick. Konieczna była m.in. normalizacja i korekcja histogramu, bo wewnątrz pomieszczeń kamerka od Raspberry produkowała kadry dość niskiej jakości.
Oto zapis wideo całego procesu. W kolejnej wersji oprogramowania przyspieszyłem przetwarzanie obrazu, bo ośmiosekundowa pauza przed wydrukiem była irytująca.
Ciekawostka: Raspberry generuje obraz PAL o proporcjach 4:3, użyty wyświetlacz ma proporcje 16:10. Sterownik wyświetlacza domyślnie skaluje sygnał wejściowy na pełny ekran. Skalowanie można wyłączyć, aby jednak nie marnować miejsca na czarne paski, zastosowałem trick z generowaniem obrazu anamorficznego, tzn. wszystkie grafiki i podgląd wideo są nieproporcjonalnie rozciągnięte w pionie, wyświetlacz rozciąga je w poziomie, w efekcie kółko trzymane przed kamerą jest kółkiem i na wyświetlaczu, i na wydruku.
Koszty materiałów
Oto spis komponentów, które użyłem do produkcji. Od roku 2012 skumulowana inflacja przekroczyła 50%, więc wg siły nabywczej dzisiejszych złotówek podane kwoty należałoby pomnożyć przez 1.5.
- Raspberry Pi model B 512MB – 149 zł
- Karta SD 8GB – 28 zł
- Kamera do Raspberry Pi rev.1.3 – 109 zł
- Kolorowy monitor LCD 4,3” do kamery cofania – 124 zł
- Drukarka Adafruit Thermal Printer – 199 zł
- Zasilacze – 49 zł
- Enkoder binarny, przycisk, kabel chinch, wtyczki pinowe – kilkanaście zł
- Obudowa na zamówienie – 140 zł
Razem – ok. 900 zł (w złotówkach z 2024 roku – ok. 1400 zł)
Czy dziś dałoby się zbudować taki zestaw taniej? Spróbujmy! Najtańszy Raspberry Pi 3 B+ kosztuje w Botlandzie 179 zł, ale na Allegro za model 3 A+ zapłacimy 129 zł. Za 115 zł kupimy ekran dotykowy. Kamerka to jedyne 15,90 zł. Chińska drukarka termiczna kosztuje dziś niecałe 40 zł! Widać więc, że mimo inflacji nominalne ceny nowszych komponentów są dziś dużo niższe, niż 10 lat temu.
Gdyby zamiast obudowy z plexi użyć stelażu wydrukowanego na drukarce 3D, koszty powinny zamknąć się w granicach współczesnych 500 zł.
Do czego to się może przydać?
Jeśli kiedykolwiek miałeś/aś okazję pstryknąć na imprezie zdjęcie Polaroidem czy innym Instaksem, to znasz radość towarzyszącą natychmiastowemu pojawieniu się zdjęcia utrwalonego na papierze. Moja fotobudka pełniła rolę rozrywkową, w domu bawiły się nią dzieci moje i gości, w pracy bawili się nią koledzy i koleżanki, potem sprzedałem ją pracodawcy, który używał jej na targach pracy – niecodzienne urządzenie przykuwało uwagę i przyciągało zainteresowanych do stoiska.
Koszty używania były bliskie zeru. Pięciometrowa rolka papieru termicznego kosztuje mniej niż złotówkę i wystarcza na wydrukowanie ponad 50 zdjęć, co daje atrakcyjną cenę dwóch groszy za sztukę. Przy szacowanej mocy 10W (komputer, ekran i drukarka w ruchu) godzina pracy SelfPIe Printer będzie kosztowała kolejne półtora grosza.
Fotoaparat z Aliexpress!
A gdybym powiedział wam, że za 117 zł kupiłem na Aliexpress zabawkę stanowiącą odpowiednik mojej fotobudki? Nie musicie mi wierzyć, przecież ją wam pokażę:
Zabawka ma formę dziecięcego aparatu fotograficznego, zdjęcie jest gotowe po kilkunastu sekundach od pstryknięcia, obiektyw można obracać między pozycjami „aparat” i „selfiak”, fotki mogą trafiać także na kartę microSD zaś akumulator wystarcza na druk przeszło setki zdjęć. Ich jakość jest imponująca, aparat robi coś w rodzaju HDR czy innej normalizacji, dzięki czemu na wydrukach rzadko widzimy obszary niedoświetlone albo prześwietlone. Do tego dochodzą oczywiście różnorakie dodatki wizualne (serduszka, jednorożce) i funkcjonalne (kilka gier, w tym Tetris).
Zabawa jest absolutnie wspaniała. Łatwo namówić na głupie miny dorosłych, bo wynikowe zdjęcie można co najwyżej przypiąć magnesem do lodówki, na Instagrama nie trafi. Kilkuletnie dzieci mogą spędzać godziny na fotografowaniu zabawek, kwiatków, siebie nawzajem, kota, miejsc z których uciekł kot – dosłownie wszystkiego. Wiem to, bo dzieci sąsiadów zabrały ze sobą do domu kilka metrów fotek.
Ja kupiłem ten model (link afiliacyjny), ale pod hasłem „thermal printer camera” można znaleźć wiele innych, nawet poniżej 100 zł. Na Allegro odpowiednim hasłem będzie „aparat z drukarką dla dzieci”. Warto od razu zamówić zestaw z kilkoma rolkami papieru, bo pierwsza zniknie raczej szybko. Producentom chińskiej elektroniki trzeba przyznać, że potrafią sprowadzić ceny do nieprawdopodobnie niskiego poziomu.
Podsumowanie
Majsterkowanie, które prowadzi do powstania fajnego gadżetu, jest fajne. Późniejsza zabawa fabryczną zabawką realizującą taki sam pomysł też jest fajna. Pamiętajcie, że proces może przebiegać i w drugą stronę – istniejące urządzenie może być inspiracją do amatorskiego projektu, w którym zrobicie coś po swojemu.
Jeśli dla kogoś Raspberry Pi jest za drogie, niech spojrzy na Arduino, BBC micro:bit albo ESP32 czyli popularne mikrokontrolery, których ceny zaczynają się od kilkunastu zł. Możliwości są tym większe, że wiele z nich ma wbudowane moduły łączności bezprzewodowej – co otwiera zupełnie nowe obszary zastosowań. Ja wkrótce siadam do nowego projektu, a wy?
O autorze: zawodowy programista od 2003 roku, pasjonat bezpieczeństwa informatycznego. Rozwijał systemy finansowe dla NBP, tworzył i weryfikował zabezpieczenia bankowych aplikacji mobilnych, brał udział w pracach nad grą Angry Birds i wyszukiwarką internetową Microsoft Bing.
2 odpowiedzi na “SelfPIe printer czyli moja fotobudka z 2014 roku”
Fajne, musisz trochę popracować nad miniaturyzacją i będzie dobrze 😉
Mega! Powiesz coś więcej o skryptach pod Pi?