Kategorie
Gawęda Transkrypcja

Gawęda o Smart Home

Przedstawiam wam gawędę Informatyka Zakładowego na temat smart home czyli inteligentnego domu. Temat jest rozległy, szeroki i głęboki, nie sposób wyczerpać go za jednym posiedzeniem. Była to więc gawęda o moim podejściu do mojego smart home.

Opowiedziałem, jakie rozwiązania wybrałem, co mi się sprawdziło, co nie zadziałało albo z czego zrezygnowałem – jednak wiele alternatywnych rozwiązań doczekało się jedynie krótkiej wzmianki. Zdradziłem, że pewnych kategorii urządzeń nie użyję nigdy, choć korzystają z nich moi sąsiedzi. Czemu? Zapraszam do obejrzenia wideo lub przeczytania transkrypcji!

Do udziału na żywo zaprosiłem subskrybentów newslettera. Jeśli chcesz dostawać informacje o kolejnych gawędach, dołącz do ich grona tutaj.

Nagranie wideo

Transkrypcja gawędy

Transkrypcja została zredagowana w taki sposób, aby lepiej się ją czytało. Stanowi jednak wierne odwzorowanie treści obecnych w materiale wideo.


WPROWADZENIE

Dzień dobry! Witam wszystkich, nazywam się Tomek Zieliński i będę dzisiaj mówił gawędę o smart home. Zapewne wiecie to wszystko, ponieważ link do tej gawędy trafił do odbiorców newslettera.

Uprzedzając pytania: tak, będzie nagranie. Co więcej – w niedługim czasie na bloga Informatyk Zakładowy trafią slajdy wraz z transkrypcją, więc kto będzie chciał przeczytać ją sobie, wrócić do jakiegoś fragmentu – będzie to możliwe. Spodziewam się mówić dzisiaj godzinę-półtorej, potem nastąpi sesja pytań i odpowiedzi.

Gdy mowa o smart home, czyli inteligentnym domu, mamy na myśli jakieś urządzenia, które robią nam jakąś automatykę. Wiele osób, które nie zaczęły jeszcze zgłębiać tej dziedziny, nie zdaje sobie sprawy, że być może mają już w domu jakieś urządzenia, które można by podciągnąć pod kategorię smart home.

Na przykład wyłącznik zmierzchowy, dzięki któremu nie musimy wieczorem pamiętać o włączeniu a rano o wyłączeniu oświetlenia przed domem – będzie się to robić samo. Innym takim dość oczywistym przykładem będzie na przykład termostat.

Ponownie, wiele osób może nie uznać tego za element inteligentnego domu, ale gdy spróbujemy opowiedzieć o nim językiem korzyści znanym z Internet of Things, to dowiemy się, że:

  • termostat działa autonomicznie,
  • nie zależy od innych urządzeń,
  • działa nie tylko bez Internetu, ale i bez zasilania sieciowego,
  • ma przyjazny interfejs – babcia, czy ciocia będą w stanie obsłużyć termostat bez żadnego problemu
  • ma zerową retencję danych – nie będzie zdradzał żadnych informacji o naszych zwyczajach, np., kiedy nikogo nie ma w domu
  • nie wymaga żadnej pętli zwrotnej, nie musimy utrzymywać niczego w ruchu, aby termostat działał.

I z jakiegoś powodu takie urządzenie nie jest uznawane za element smart home, a takie urządzenie który widzimy w tej chwili na ekranie, jest zaliczane do smart home – choć oba akcesoria to po prostu termostaty.

Przy okazji – termostat na ekranie jest gorszy od poprzedniego. Wymaga regularnej zmiany baterii albo ładowania akumulatora. Interfejs, który tu widzimy, niekoniecznie będzie oczywisty dla naszej babci. Zauważamy jednocześnie inną rzecz. Pojawia się tutaj smarfon z jakąś aplikacją. Być może właśnie ta aplikacja sprawia, że automatycznie myślimy o tym urządzeniu jako elemencie naszego smart home!

Gdybyśmy potrzebowali jakiejś definicji, to mogłaby ona wyglądać właśnie tak: smart home to jest zestaw jakichś urządzeń (z bogatej puli do wyboru do koloru), które są obsługiwane aplikacją. Na szczęście nie będziemy potrzebować takiej definicji. Zdamy się na tak zwanego czuja a to o czym będę opowiadał, to będzie mój smart home.

Reguły dzisiejszej prezentacji wynikają z tego, że temat jest olbrzymi, nie sposób go zgłębić w ciągu godziny czy dwóch, więc by móc jakoś to ogarnąć, zdecydowałem, że będę opowiadał o tych zastosowaniach, które działają u mnie. Będę starał się uzasadniać swoje wybory, być może wspomnę jakieś alternatywy, na pewno nie wszystkie i na pewno bez szczegółów – bo jest ich po prostu za dużo.

Jeśli ktoś zechce składać elementy własnego smart domu, musi robić własny research. Nie mam na myśli oglądania na YouTube filmów z żółtymi napisami, raczej o sprawdzanie tego, co da się zrobić, jak trudne to będzie, jak niezawodne. I gdy uznamy, że coś nam pasuje, to wtedy będzie czas na wypróbowanie tego w domu. Na końcu będzie sesja pytań i odpowiedzi, które mogą być szczególnie przydatne dla osób, które jeszcze nie zaczęły.

Wśród słuchaczy gawędy znajdzie się grupa ludzi, którzy już mają własny smart dom i uznają, że moje rozwiązanie albo moje argumenty są głupie i że ja jestem głupi. Okej, mogę się zapewne zgodzić z częścią takich opinii, ale napisanie tego w komciach to nisko zawieszona poprzeczka. Prosiłbym o napisanie, co i dlaczego robicie inaczej, z uzasadnieniem, nie na czacie tylko w komentarzach pod tym live’em. Myślę, że to będzie bardziej użyteczne z punktu widzenia tych, którzy będą sobie oglądać nagranie za tydzień, miesiąc czy rok.

Plan gawędy. Na początku powiem o tym, co można zrobić, aby możliwie szybko i możliwie tanio wypróbować kilka urządzeń z kategorii smart home. Potem będzie troszkę o łączności bezprzewodowej i troszkę o ekosystemach. Powiem o platformie Home Assistant, która napędza mój smart home. Opowiem o tym, że będą problemy i że nie należy się ich obawiać, tylko raczej podekscytować się wyzwaniami, które się pojawią.

A pojawią się na pewno. Współczesne domowe instalacje Smart Home sprawiają problemy – i nie jest tak, że jeśli coś ustawimy raz, to będzie już działało zawsze. Problemy mogą pojawiać się po jakimś czasie. Opowiem, dlaczego, i w jaki sposób można próbować się przed tym bronić.

Na końcu będą moje osobiste zasady, którymi kieruje się przy rozwijaniu swojego smart home. A przed sesją pytań i odpowiedzi opowiem o pojedynczym, najlepszym urządzeniu smart home, jakie mam w domu, z którego jestem najbardziej zadowolony i po którym nie spodziewałem się, że przyniesie mi aż tyle radości.

Gdybyście mieli po drodze, gdybyście mieli pytania, wrzucajcie proszę na czata, oznaczone dużą literką Q – wtedy Ania, moderatorka, która mi dzisiaj pomaga, przerzuci je do osobnego okienka i będę mógł odpowiedzieć na nie na końcu.

JAK ZACZĄĆ? CHCĘ TYLKO SPRÓBOWAĆ

Ci z was, którzy jeszcze niczego nie zrobili w kierunku budowy smart home, a chcieliby czegoś spróbować, powinni pojechać do sklepu IKEA i kupić sobie dwie rzeczy. Po pierwsze: zestaw startowy złożony z pilota i żarówki RGB. Po drugie: smart wtyczkę INSPELNING.

Ten zestaw będzie wyglądał następująco. Za stówkę dostaniemy żarówkę i fajnego, niedużego pilota, a oprócz tego za cztery dyszki smart wtyczkę, która pozwala wyłączać urządzenia oraz mierzyć napięcie i pobór energii.

Najfajniejszą rzeczą dla początkujących jest to, że da się sparować te rzeczy bezpośrednio. Nie będziemy potrzebować niczego innego, żadnej aplikacji na komórce, żadnej bramki, po prostu niczego. Pilota parujemy bezpośrednio z żarówką. Ze smart gniazdkiem możemy sparować drugiego pilota – albo tego samego, ale wtedy włączanie/wyłączanie będzie dotyczyło obu tych urządzeń jednocześnie.

Ten zestaw jest bardzo fajny na początek nie tylko dlatego, że działa sam z siebie, ale również dlatego, że wszystkie te elementy będziemy sobie mogli wykorzystać w przyszłości, wszystkie przydadzą się przy rozbudowie zestawu.

I teraz mam jedną taką wskazówkę. Smart wtyczka INSPELNING wygląda tak. I w IKEA na półce będą obok leżeć smart wtyczki TRETACT, które mają tylko funkcję wyłączania, nie potrafią mierzyć napięcia ani poboru energii. Łatwo je pomylić! Zgadnijcie, skąd wiem…

Dodatkowo okazuje się, że jak się zgubi paragon, to IKEA nie chce tych TRETACT-ów z powrotem, choć są jedyną firmą, która je sprzedaje. Oczywiście pudełka różnią się a napisy na nich są dość wyraźne. Ale jak pudełka będą leżeć obok siebie, to może się okazać, że weźmiemy z regału nie to, co chcieliśmy. Trzeba uważać.

Wariant dla zaawansowanych – od razu powiem, że jest średnio przyszłościowy. Aby skorzystać w pełni ze wszystkich smart urządzeń z IKEA, będziemy potrzebować bramki. Czym jest bramka, do czego będzie potrzebna? O tym za chwilę. Natomiast problem jest taki, że ta bramka DIRIGERA będzie działać tylko z urządzeniami IKEA. Co oznacza, że będziemy mogli mieć żarówki, piloty, głośniki, siłowniki do zasłon i rolet, czujniki ruchu i wody i chyba tyle. Nie ma tego za dużo.

Oczywiście – jeśli komuś ten zestaw wystarczy, to ok, wtedy można za 300 zł kupić sobie bramkę i takiego zestawu używać. Natomiast, gdybyście chcieli budować coś więcej, na przykład na Home Assistancie, to nie kupujcie wtedy bramki DIRIGERA. Kupcie co innego, o tym powiem za chwilę.

ŁĄCZNOŚĆ BEZPRZEWODOWA

Wiemy dobrze, że i w komputerach, i w komórkach mamy przede wszystkim wifi i Bluetooth. Dobrze wiemy, że wifi zżera troszkę prądu. Jeśli jesteśmy poza domem i wyłączymy sobie w telefonie wifi, to wydłużymy sobie czas pracy telefonu o godzinę albo dwie.

Jeśli mamy słuchawki bezprzewodowe Bluetooth, to one będą w stanie grać sobie nawet kilkadziesiąt godzin na jednym ładowaniu. Ale to ciągle jest za duży pobór prądu, gdy mówimy o zastosowaniach smart home. Tu chcielibyśmy, aby urządzenia działały miesiącami lub wręcz latami.

Dla takich zastosowań łączność Bluetooth i wifi, która wymagają utrzymania aktywnego połączenia między dwoma urządzeniami, jest po prostu zbyt energożerna. Jednym wyjątkiem może być taki tryb Bluetooth Low Energy, w którym urządzenie tylko nadaje komunikaty.

Na przykład taki smart termometr Xiaomi, bardzo fajne urządzenie. Planuję napisać na blogu osobny artykuł o nim i o alternatywnym oprogramowaniu, które można do niego wrzucić. To alternatywne oprogramowanie może działać tak, że będzie wysyłać dane na przykład co pół minuty albo co pięć minut i nie będzie wymagało żadnego parowania. Termometr będzie po prostu wysyłał komunikat z bieżącymi odczytami temperatury i wilgotności w eter bez przejmowania się, czy ktoś te komunikatu odbiera.

Dzięki temu na jednej małej baterii (CR 2032, dwa centymetry średnicy i trzy milimetry grubości), termometr będzie mógł działać na przykład rok. Problem jest taki, że Bluetooth Low Energy ma niewielki zasięg i nie ma żadnej funkcji routingu, czyli nie jesteśmy w stanie zadbać o to, by jakieś urządzenie było przekaźnikiem i albo wzmacniało, albo przekazywało sygnał dalej.

Przykład: jeśli mamy piwniczkę z winem pod grubym sklepieniem i tam wstawimy sobie taki smart termometr, a odbiornik sygnału będzie na pierwszym pietrze, to nie ma szans, żeby sygnał Bluetooth Low Energy przedostał się przez dwa stropy. Dlatego właśnie do zastosowań smart home użyto innych systemów komunikacji radiowej.

Pierwszym, o którym chcę powiedzieć, najpopularniejszym chyba, jest ZigBee. To protokół komunikacji radiowej, który ma przede wszystkim bardzo małą przepustowość. Pojedyncza ramka danych ma sto kilkadziesiąt bajtów, z czego na rzeczywisty ładunek pozostaje kilkadziesiąt. Za to w zastosowaniach IoT, czyli smart home, jest bardzo szybki.

Nie chodzi o to, że ZigBee jest w stanie przesyłać fale elektromagnetyczne szybciej, ale raczej o koncepcję, w której ten standard jest realizowany. Weźmy np. smart home, którym chcielibyśmy sterować przez wifi, np. zainstalować sobie w telefonie na ekranie blokady jakiś przycisk, który włączy nam żarówkę.

Jeśli nasz telefon leży sobie na stoliku od kwadransa, jest spora szansa, że usnął, że ma całkowicie wyłączony procesor główny. Aktywny jest tylko procesor w modemie radiowym, żeby zbudzić cały system, gdyby np. pojawiło się jakieś połączenie przychodzące.

Gdy więc chcemy włączyć sobie światło takim telefonem, to przede wszystkim musimy wcisnąć przycisk power, wtedy budzi się główny procesor, wtedy włącza się radio od wifi, które przede wszystkim – gdy już połączy się z naszym access pointem – musi sprawdzić, czy dzierżawa IP jest nadal aktualna. Jeśli jest, wtedy można otworzyć połączenie TCP, na którym będziemy z kolei robić handshake SSL-a, czyli co najmniej 5 albo 7 pakietów wysyłanych tam i z powrotem. Dopiero, gdy takie połączenie będzie zestawione, wtedy telefon będzie mógł wreszcie wysłać informacje „włącz światło”. I to wszystko zajmie np. sekundę albo półtorej.

Niby nie jest to długo, ale opóźnienie będzie uciążliwe, będzie nam przeszkadzać. W przypadku ZigBee, gdy wciskamy guzik, ramka danych zostanie wysłana natychmiast, a urządzenie, która będzie cały czas nasłuchiwać, zrealizuje bezzwłocznie odbiór i przetwarzanie tego komunikatu. I w przypadku takich smart pstryczków opóźnienie przy włączaniu światła będzie praktycznie nieodczuwalne. I to jest właśnie to, o co nam chodzi. To znaczy, żeby te rzeczy działały nie gorzej, niż przy włączaniu zwykłego światła przełącznikiem galwanicznym

ZigBee ma skrajnie niskie zapotrzebowanie na energię, dlatego właśnie, że te urządzenia peryferyjne nie muszą przesyłać żadnych kontrolnych komunikatów. Wysyłają dane, tylko wtedy, kiedy coś się wydarzy. To oznacza, że np. taki czujnik zamknięcia drzwi, złożony z dwóch elementów – w tym małym jest tylko magnes, w większym bateryjka i radio – wysyła w eter informacje tylko o zmianie stanu.

Mam taki czujnik zainstalowany od półtora roku i nadal działa na pierwszej bateryjce, mimo że drzwi do domu otwiera się 10-15 razy dziennie. Więc to jest naprawdę oszczędne radio i dzięki temu w IoT i w zastosowaniach smart home używa się właśnie czegoś takiego. Ponadto ZigBee tworzy sieć, w której możemy mieć do czynienia nie tylko z koordynatorami, czyli bramkami (czerwonymi kropkami na obrazku) i urządzeniami końcowymi na baterie, takie jak te piloty (żółte kropeczki na obrazku). Mamy jeszcze tak zwane routery, czyli urządzenia, które mogą pośredniczyć w komunikacji i to pośrednictwo może być wielokrokowe (niebieskie kropki). Może być tak, że wyłącznik zostanie usłyszany tylko przez jeden router, który przekaże informacje do następnego, a na końcu bramka otrzyma ten komunikat przekazany przez iluś pośredników.

Routerami będą te urządzenia ZigBee, które mają zasilanie sieciowe, np. smart żarówki, które nawet, gdy nie świecą, mogą pobierać jakąś mikrą część energii, by cały czas nasłuchiwać i móc służyć jako przekaźnik. Może to być smart gniazdko, takie jak pokazywany wcześniej INSPELNING, oraz inne sprzęty na stałe podłączone do prądu.

Dzięki temu mamy tutaj dużo większą swobodę w tworzeniu nawet rozbudowanych instalacji, bo nie musi być tak, że jeden centralny element – bramka czy centralka – musi słyszeć wszystkie urządzenia.

Oprócz ZigBee mamy taki standard, jak Matter. On próbuje naprawić to, co nie działa dobrze w ZigBee, bo ZigBee jest protokołem, w którym za mało, powiedzmy, jest dokładnie wyspecyfikowane. I wielu producentów ma swoje własne pomysły: i na definiowanie kategorii urządzeń, i na definiowanie osobnych atrybutów tych urządzeń. To oznacza, że wiele bramek nie będzie pracowało z urządzeniami innych marek. Jeśli na przykład kupimy sobie jakieś smart urządzenia Tuya, albo Sonoff, a mamy bramkę IKEA, to jest bardzo duża szansa, że albo nie będziemy w stanie w ogóle skorzystać z tych urządzeń, albo będzie bardzo ograniczona funkcjonalność – na przykład w smart gniazdku będziemy w stanie coś włączać, ale nie będziemy w stanie odbierać informacji o napięciu albo poborze energii.

Matter został zdefiniowany jako otwarty standard, który ma zaleczyć wszystkie te problemy. Ma być na tyle szczegółowy i zapobiegać odchyłkom, autorskim pomysłom producentów, tak, aby w przyszłości ta kompatybilność była jak najszersza i żeby już nie było takich problemów, że tylko bramka konkretnej marki potrafi rozmawiać z konkretnymi urządzeniami tej marki.

Niestety na razie wybór urządzeń ze standardem Matter jest dużo mniejszy, są mniej popularne i choć standard ma już pięć albo sześć lat, to tak naprawdę ciągle to jest jeszcze nowinka. A dodatkowym problemem jest to, że potrzebujemy drugiej bramki, jakiegoś drugiego koordynatora, aby mieć możliwość zarządzania jednocześnie ZigBee i urządzeniami z Matter. OK, są eksperymentalne firmware’y bramki, którą za chwilkę pokażę, które teoretycznie pozwalają na komunikację w obu standardach naraz, ale za wcześnie jeszcze, aby można było powiedzieć, że to działa.

Zigbee i Matter to nie są jedyne standardy radiowe smart home – jest ich więcej a każdy następny jest coraz mniej popularny. Wspomnę tylko, że trzecim, tak mi się wydaje, jest Z-Wave. Na tym temat zamykamy, bo byłoby za bardzo niszowe, gdybyśmy teraz wchodzili w informacje o częstotliwościach, zasięgach, routingu, tak dalej. Z-Wave istnieje i tyle. Idziemy dalej.

EKOSYSTEMY

Jeśli ktoś interesował się jakimkolwiek Smart Home, to zauważył zapewne, że wiele z tych urządzeń reklamuje się jako zgodne albo z Google Home, albo z Apple Home i stosownie do tego, z którym systemem pracujemy na co dzień, może kusić nas, żeby zainstalować sobie jedno albo drugie rozwiązanie. Moim zdaniem niekoniecznie będzie to dobry pomysł. Z kilku różnych powodów, o których za chwilę.

Oczywiście Google i Apple nie są jedyne. Nie jest też tak, że te dwie największe firmy przykładały jakoś super dużo starań do tego, żeby te usługi działały jak najlepiej. To jest raczej niestety taki przypadek, jak z zarządzaniem urządzeniami dzieci przez rodziców. Firmy te miałyby złą prasę, gdyby czegoś takiego nie miały – więc mają, ale nie przykładają zbyt dużo uwagi i nie inwestują odpowiednio dużo zasobów, by usługi działały jak należy.

Google Apple nie są jedyne. Swój ekosystem – nieco mniejszy – ma Amazon. Mniejsi producenci jak Tuya albo Sonoff też. Konglomerat, producentów zgromadzonych pod marką SmartLife też.

I tak naprawdę, gdy chodzi o branding, to będziemy mieli do czynienia z eksplozją różnych marketoidalnych pomysłów, jak te rzeczy można nazwać. Bo albo będzie napis, że coś działa z Google Home, albo że działa z Google Assistantem, albo że działa z Hey Google, tak samo z Apple Home kontra HomeKitem kontra Hey Siri. Plus oczywiście wspomniane inne marki albo aplikacje, za pomocą których można danym akcesorium sterować. Jest bałagan. Często nie będzie wiadomo o co chodzi, czy dane urządzenie zadziała z tym, co akurat sobie konfigurujemy. Wspomniałem już, że wielkie korporacje niekoniecznie rozwijają elementy smart home w oczekiwanym tempie, ale jest wręcz gorzej.

Gdy zajrzymy sobie na stronę Killed by Google, czyli tak zwany Google Graveyard, znajdziemy tam prawie 300 różnych projektów, które Google rozpoczął, a potem zlikwidował. Są tam też projektu należące do kategorii smart home. Jeśli na przykład ktoś chciał zabezpieczyć swój dom, założyć sobie jakieś alarmy, czujniki ruchu marki Nest Secure, to po trzech latach dowiedział się, że sorry, ale ta marka nie będzie już rozwijana. A można oczekiwać, że gdy zakładamy sobie w domu jakiś alarm, to on wytrzyma dłużej niż 3 lata.

Ponownie było z innymi urządzeniami Nest, czyli firmy, którą Google przejął i przez pewien czas rozwijał – najpierw z większym zaangażowaniem, potem mniejszym więc jeśli ktoś używał tych urządzeń i miał jakieś lokalne integracje, to w 2019 roku dowiedział się, że niestety, ale przestanie mu to działać i takich integracji już nie będzie miał.

Jeśli chodzi o wchodzenie w ekosystemy wielkiej korporacji, to ja mam takie dwa, można powiedzieć, manifesty.

Pierwszy będzie manifest ideologiczny. Wiele firm, które kiedyś wypuszczały nowatorskie produkty i zdobywały rynek tym, że one były świetne, w tej chwili opierają się raczej na monopolizacji rynku, na likwidowaniu w zarodku wszelkiej możliwej konkurencji, jak widzimy, zwłaszcza w ostatnim czasie, firmy te posuwają się bez wahania do łamania prawa, na przykład antymonopolowego, albo wręcz kłamania przed sądem, po to, żeby utrzymać swój stan posiadania.

Jeśli spojrzymy na Google, to jeśli ktoś jest starszym człowiekiem i pamięta rok 2000, albo 1999, gdy Google wchodził na rynek – to było obezwładniająco dobre. To naprawdę było objawienie. Wyszukiwarka Google była lata świetlne przed wszystkim innym. Jakieś Altavisty, HotBoty, Lycosy – wszedł Google i pozamiatał, ponieważ miał tak doskonały produkt.

Albo Apple – gdy w 2007 roku wprowadzał na rynek pierwszego iPhone’a, to był przełom technologiczny w porównaniu do tych smart urządzeń, do tych zaawansowanych telefonów komórkowych, które mieliśmy wcześniej. Po pierwsze ekran nie rezystywny, tylko pojemnościowy, interfejs obsługiwany palcem i zaprojektowany z myślą o obsługiwaniu palcem – to było wszystko wspaniałe.

Tylko, że jeśli spojrzymy, do jakiego miejsca te wszystkie korporacje doszły teraz, to widzimy, że tak naprawdę nie jesteśmy już klientami, tylko produktami, które są sprzedawane reklamodawcom, a nasza prywatność nie jest chroniona, tylko jest droższym produktem, który również będzie sprzedawany reklamodawcom.

Czy chcemy wchodzić głębiej i oddawać korporacjom informację o tym, co robimy w domu, kiedy w nim bywamy, jakie mamy zwyczaje, kto jest w domu, kiedy i co się w domu mówi? Moim zdaniem nie!

Oprócz tego jest jeszcze druga część, czyli manifest technologiczny – związany z obserwacją, że większość tanich urządzeń IoT, ale nie tylko tanich i nie tylko chińskich, wymaga zainstalowania jakiejś aplikacji. Wymaga założenia konta, razem z podaniem e-maila. Wymaga rejestracji urządzenia u producenta, aby producent wiedział, że urządzenie o takim numerze seryjnym należy do człowieka o takim e-mailu, który żyje w takim miejscu.

No i ok, możemy próbować zachowywać naszą anonimowość, używając jakichś jednorazowych maili, albo przesyłając ruch przez jakiegoś VPNa, ale kurde – może spróbować zrobić tak, żeby w ogóle nie było to konieczne? Żeby urządzenie, które podłączamy do naszej sieci domowej, pracowało tylko wewnątrz tej sieci? Abyśmy mogli nim sterować nie poprzez chmurę producenta, tylko lokalnie?

HOME ASSISTANT

To jest możliwe! Tak więc: lekarstwem i rozwiązaniem, które mam tu na myśli, jest Home Assistant. Home Assistant jest platformą integracyjną smart home, która pozwala na podłączanie praktycznie wszystkiego. Jest to programowanie Open Source napisane w języku Python, które uruchamiamy lokalnie u nas w domu i którego filozofią jest, by cała komunikacja z wszystkimi urządzeniem odbywała się lokalnie.

Home Assistant najlepiej czuje się w środowisku linuxowym. Dzięki domu, że jest oprogramowaniem Open Source i chyba drugim najpopularniejszym projektem na GitHubie, społeczność dostarczyła integrację z setkami marek i z tysiącami różnych modeli urządzeń. I jest to naprawdę wspaniały projekt, którym zdecydowanie warto się zainteresować, chociażby dlatego, że ten manifest ideologiczny, o którym mówiłem przed chwilą, że on jest tutaj zaleczany tak właśnie jak chcemy. To znaczy nasz smart home jest pod naszą kontrolą, nie będziesz śledzony, nie będzie zdalnego raportowania, nie potrzebujemy abonamentów.

Zdarza się wręcz, że te integracje są tworzone wbrew woli producentów sprzętu. Umówmy się, że to nie jest jakoś strasznie częste, większość producentów jest na to obojętna. Pozwalają na przykład na reverse engineering swoich protokołów i nie ma żadnego problemu, że jeden na stu klientów nie będzie korzystał z aplikacji, tylko zintegruje sobie dane urządzenie z Home Assistantem.

Od czasu do czasu zdarzają się producenci, którzy walczą z taką sytuacją, najczęściej nie technologią tylko za pomocą prawników, ale ponieważ takich marek nie ma dużo i da się znaleźć informacje o tym, kto sprawia problemy, to najlepszym sposobem będzie po prostu nie kupowanie takich urządzeń. Albo tacy producenci zmienią nastawienie, albo zbankurują i problem rozwiąże się w taki lub inny sposób.

Jeśli chodzi o interfejs Home Assistanta, podstawową metodą dostępu jest przeglądarka internetowa. Dostępne są również aplikacje mobilne na Androida czy iOSa. Oczywiście ten interfejs, który tu widzimy, nie musi działać na komputerze czy laptopie. Możemy sobie na przykład powiesić na ścianie iPada w ramce i tam mieć sterowanie. Są też dedykowane urządzenia, które współpracują z Home Assistantem, więc to nie musi być komputer, lecz coś, co sobie będzie dyskretnie wisiało na ścianie.

Nie musimy też oczywiście do każdej akcji, jaką chcielibyśmy podjąć, używać tego interfejsu, bo dzięki temu, że Home Assistant pracuje na przykłady z pilotami IKEA, które już pokazywałem, by włączyć światło, zamknąć rolety albo zrobić cokolwiek, możemy sobie podpiąć odpowiednie akcje pod pilot albo inny interfejs, który nam najbardziej odpowiada.

To demo, które widać na ekranie, pokazuje typowe przypadki użycia, czyli sterowanie lampami, regulację natężenia światła, włączanie głośników, prezentowanie stanu czujników otwarcia okna czy lodówki.

Jeśli ktoś ma fotowoltaikę, to może mieć dodatkowe informacje o tym, jak „zielony” jest w danej chwili – czy korzysta z prądu z sieci, czy z własnego. Część informacji będzie pochodziła „z wnętrza” Home Assistanta – na przykład informacja, czy jest noc, czy dzień, albo za ile będzie zmierzch, taki „czujnik” jest dostępny z automatu.

Niektóre informacje możemy albo sobie gromadzić samemu – na przykład zainstalować za oknem czujnik deszczu, żeby dowiedzieć się, czy pada – albo możemy podłączyć się do internetowych źródeł, które powiedzą nam, jak wygląda prognoza pogody na nadchodzący czas.

Drugim przykładowym ekranem jest to, o czym mówiłem, czyli dystrybucja energii elektrycznej i podgląd, jak wygląda aktualny bilans. Osoby, które mają fotowoltaikę i sprzedają prąd do sieci, mogą być zadowolone z tego, jakie funkcje są tu dostępne – ale najczęstszym przypadku użycia będzie jednak korzystanie z jakichś takich typowych urządzeń, o których już się wcześniej dowiedzieliśmy.

Przykładowa integracja, czyli smart gniazdko INSPELNING podłączone przez ZigBee, będzie wyglądało tak. Mamy tu informację o tym, czym możemy sterować, a w przypadku smart gniazdka jest to tak naprawdę tylko pojedynczy przełącznik włącz-wyłącz.

Możemy też zobaczyć, jakie sensory są dostępne w tym urządzeniu. Przyjęto konwencję, że jedno urządzenie dostarcza ileś encji, czyli atrybutów do odczytu lub zapisu (albo do jednego i drugiego).

Tutaj widzimy, że gdy robiłem tego screenshota, prawdopodobnie pralka prała, bo widzimy, że zużywa jakieś tam 200W. Może kręciła tylko silnikiem, na pewno nie grzała wtedy grzałką. Może być tu jeszcze parę ustawień, których nie widać na tym ekranie na żywo, na przykład cechą tego smart gniazka, czy też ustawieniem, który będzie w nim przechowywane, będzie to, czy po zaniku prądu i powrocie zasilania gniazko ma obudzić się w stanie włączonym czy wyłączonym. Będziemy to mogli skonfigurować, w którymś z menu dodatkowych. Nie jest to rzecz wyciągnięta na pierwszy plan.

Przykładowa automatyzacja związana jest z takim właśnie urządzeniem. Automatyzacje w Home Assistancie składają się z wyzwalacza i akcji, czyli gdy coś się stanie, coś ma być wykonane. Tutaj mamy automatyzację polegającą na tym, że kiedy w INSPELNING-u pobór mocy spadnie poniżej 50 W przez ponad minutę, to wtedy należy wykonać akcję „wysłanie powiadomienia” z tekstem „pralka skończyła” na telefon komórkowy. Dodatkową zawartością tego komunikatu będzie jeszcze informacja, kiedy dokładnie ta akcja się wydarzyła.

Jakie automatyzacje można sobie robić? Naprawdę, jakie kto chce. Przykłady:

  • jeśli prognoza opadów mówi, że będzie padać, a jednocześnie okna są otwarte – alarmować użytkownika
  • jeśli czujnik deszczu powie nam, że padał deszcz, to zależnie od tego, ile tego deszczu spadło, możemy na ileś dni wyłączyć podlewanie ogródka – albo nie na podstawie czujnika deszczu, tylko na podstawie czujnika wilgotności gleby, który sobie wbijemy w ziemię gdzieś w ogródku
  • gdy zapada zmierzch, możemy włączyć sobie ozdoby świąteczne
  • gdy nie ma domowników, możemy zgasić światło, o którym zapomnieli

To, czy domownicy są w domu, możemy wykrywać na ileś różnych sposobów. Na przykład: czy ich telefony komórkowe są zalogowane do domowego wifi, albo: czy ktoś przeszedł przed czujnikiem ruchu w ciągu ostatniej godziny. To nie musi być zresztą gaszenie światła, to może być zapalanie świateł, by udawać, że ktoś jest z domu. Co więcej – za pomocą Home Assistanta możemy bardzo łatwo randomizować godziny włączania/wyłączania, albo tworzyć jakieś sekwencje, że najpierw świeci się w salonie, potem gaśnie a zapala się w sypialni, potem w sypialni gaśnie – do wyboru do koloru.

Dostępnych jest wiele różnych udogodnień, możliwości albo tworzenia i zarządzania cyklem życia zmiennych, w których będziemy sobie coś przechować, albo tworzenia tzw. pomocników. I tutaj przykładem może być to, z czego sam korzystam, by wiedzieć, jaka jest temperatura na zewnątrz. Wystawiłem po obu stronach domu dwa termometry, jeden po stronie wschodniej, drugi po zachodniej. Przed większość dnia na jeden z nich będzie świeciło słońce, tam temperatura będzie bardzo zawyżona. Stworzyłem więc wirtualny czujnik, który ma wartość niższego ze wskazań tych dwóch termometrów.

Sceny. To chyba łatwe do wytłumaczenia. Scena to może być jakiś zestaw określonych wartości, które chcemy aktywować na raz w jakimś celu. Jeśli na przykład zdefiniujemy sobie scenę „kino domowe”, to może oznaczać, że zapalamy przyciemione światło za kanapą, opuszczamy rolety do połowy i podbijamy basy w soundbarze.

Tutaj wstawiłem zdjęcie stockowe stream decka, bo te ikonki, które mam, są niestety brzydkie i trochę się wstydziłem wstawiać prawdziwą konfigurację tego, jak wygląda mój stream deck. Służy mi on w codziennej pracy do tego, abym np. mógł jednym przyciskiem aktywować scenę z aktywnymi odpowiednimi światłami.

Oczywiście nie trzeba scenami sterować ze stream decka – można to robić albo z dowolnego innego urządzenia (np. telefon czy pilot IKEA), albo scena może być aktywowana automatyzacją, bo czemu nie.

Rodzaje integracji z urządzeniami. Chcielibyśmy, żeby możliwie dużo rzeczy działało lokalnie i patrząc od dołu obrazka, optymalna jest sytuacja, w której zmiana o zmianie stanu urządzenia informują same z siebie.

Możemy mieć sytuację, w której smart żarówka u sufitu będzie mogła być włączana albo Home Assistantem, albo jakimś pilotem, który przyszedł w zestawie albo jeszcze czym innym i chcielibyśmy, aby np. Home Assistant o zmianie jej stanu dowiadywał się jak najszybciej. Jeśli urządzenie będzie w stanie samo informować świat o tym, że coś się zmieniło, to jest super. Jeśli trzeba je będzie odpytywać lokalnie, no to ta zmiana również zostanie tutaj uwzględniona – zapewne z pewnym dłuższym lub krótszym opóźnieniem.

Gorzej, kiedy jedyną działającą opcją jest integracja z jakąś chmurą producenta. Ponownie, lepiej jeśli z internetu przyjdzie informacja o tym, że coś się zmieniło a gorzej, gdy musimy tę chmurę odpytywać. Oczywiście najgorzej jest, kiedy urządzenie w ogóle nie potrafi poinformować o swoim stanie. Wtedy możemy jedynie zakładać, że ostatnia komenda się udała i że urządzenie będzie w takim właśnie stanie.

Jeśli chodzi o klasę integracji, to one czasem będą oznaczone medalami: brązowy, srebrny, złoty, platynowy. Jeśli któryś z tych medali się pojawia, to znaczy, że jest nieźle. Wymogiem do brązu jest to, że dana integracja musi mieć opcję konfiguracji przez interfejs graficzny. Czyli klikając w setupie homa-sistanta, mamy mieć możliwość znalezienia takiego urządzenia i dokonania akcji koniecznych do tego, żeby ono zaczęło działać.

Żeby można było dostać tam srebrny medal, no to musi być: po pierwsze, co najmniej jeden aktywny developer. Po drugie urządzenie musi wykrywać typowe problemy, na przykład jak sesja wygaśnie, to integracja ma przeprowadzić procedurę ponownego parowania albo ponownej synchronizacji. Gold lub Platinum – to coraz wyższe wymagania.

Na drugim końcu mamy takie integracje, które nie dorosły jeszcze do takiego stanu i np. będziemy musieli je ręcznie zainstalować i ręcznie skonfigurować poprzez edycję plików YAML. Jeśli zadziała to fajnie – ale zazwyczaj takie integracje, które nie są na tyle dopracowane, mają tendencję do tego, żeby psuć się najszybciej i najłatwiej.

Zwłaszcza, gdy będziemy korzystać z takiego repozytorium o nazwie Home Assistant Community Store. To dodatek, który pozwala instalować integracje które, nie spełniają kryteriów jakości wymagane do tego, by mogły stać się częścią Home Assistanta. Mogą to być zarówno integracje zrobione byle jak na kolanie „byle działało” ale mogą to też być całkiem duże, rozbudowane, porządne projekty, które nie są zgodne z wizją twórców Home Assistanta i na pewno nie trafią do podstawowego pakietu.

Wtedy instalacja poprzez Community Store może mieć sens – trzeba jednak pamiętać, że to jest ten kawałek naszego smart home, który będzie najbardziej wrażliwy na aktualizacje i gdy podbijemy sobie wersję systemu to jeśli coś ma przestać działać, to jest niestety szansa że właśnie z Community Store’a rzeczy przestaną działać jako pierwsze.

Na czym uruchamiać Home Assistanta? Jest kilka różnych opcji. Historycznie pierwsza i najbardziej popularna to odpalenie na Raspberry Pi. Dokumentacja bieżącej wersji Home Assistanta mówi, że powinien to być model 4 lub nowsze i taką używaną czwórkę możemy sobie na Allegro znaleźć za jakieś 260 zł. W praktyce wystarczy model 3B. Jeśli mamy jakiegoś znajomego nerda to możemy go spytać, czy nie ma w szufladzie niepotrzebnej Raspberki i jest spora szansa, że dostaniemy ją w prezencie.

Inną opcją jest dedykowane urządzenie produkowane przez firmę Nabu Casa założoną przez twórców Home Assistanta. Są to obecnie modele Home Assistant Green – bardziej podstawowy, który kosztuje około 500 zł – albo Home Assistant Yellow, w którym samo urządzenie kosztuje 600 zł, ale musimy je jeszcze doposażyć, więc w praktyce wyjdzie drożej.

Trzecią opcją jest uruchomienie Home Assistanta w Dockerze. Nie ma zbyt wiele sensu robienie tego na naszym głównym komputerze, który działając 24 godziny na dobę będzie jadł więcej prądu niż byśmy chcieli. Jeśli jednak mamy jakiegoś home laba a w nim jakiś niskoprądowy komputerek używany do eksperymentów to jednocześnie można tam wrzucić Dockera i tego Home Assistanta uruchomić w Dockerze i taki setup może działać całkiem dobrze.

Tak samo jeśli mamy napęd sieciowy, czyli NAS działający na jakiejś platformie x86, tam również prawie zawsze możemy wstawić Dockera i taka konfiguracja może sobie śmigać w Dockerze na NAS-ie.

Jeśli chcemy tylko spróbować czyli poeksperymentować sobie, zobaczyć jak ten Home Assistant w ogóle wygląda, a nie mamy Raspberry, to oczywiście można w dowolnej maszynie wirtualnej zainstalować sobie kompletną instalację albo pod Windows, albo pod Linux i po prostu pobawić się, przyjrzeć i zdecydować czy nam się to podoba.

Jeszcze niedawno można było zainstalować również Home Assistanta jako oprogramowanie Pythonowe na zwykłym komputerze, tylko że w zeszłym tygodniu pojawiła się informacja, że twórcy rezygnują z takiej możliwości i była bardzo kłopotliwa w supporcie a bardzo mało ludzi z niej korzystało, poniżej 1%, więc opcja ta oznaczona jako DEPRECATED będzie dostępna do końca tego roku. Potem taki setup nie będzie już opisany w dokumentacji i nie będzie wspierany.

Co ja polecam? Polecam Raspberry Pi. Po pierwsze dlatego, że poziom trudności sam się reguluje. Jeśli ktoś nie poradzi sobie z nagraniem obrazu na kartę SD albo nie potrafi dopukać się przez sieć do takiego Raspberry bez klawiatury ani monitora – to jest spora szansa, że taki człowiek nie poradzi sobie również z konfiguracją albo z rozumieniem zasad działania samego Home Assistanta.

Oprócz tego jest masa, ale to naprawdę masa różnych informacji o tym jak Home Assistant i różne urządzenia peryferyjne działają właśnie na Raspberry, ponieważ jest to najpopularniejsza platforma więc tych informacji będzie najwięcej no i z punktu widzenia początkującego wydaje mi się, że to będzie po prostu najlepsze, najprostsze.

Jaką bramkę do Zigbee kupić? Home Assistant Connect ZBT1 znaną również jako SkyConnect. Jest to urządzenie produkowane przez firmę Nabu Casa, czyli przez twórców Home Assistanta. Nie jest najtańsze, 180 zł, ale ambicją twórców jest to, żeby było jak najszerzej kompatybilne ze wszystkim. Często pojawiają się aktualizacje firmware’u, więc jeśli ktoś kupi urządzenie peryferyjne, które nie działa, to jest szansa, że po aktualizacji Skyconnecta będzie działać.

Jeśli ktoś ma bardziej ograniczone fundusze, to okej, można kupić na jakiś Aliexpressach losową bramkę nie za 180, tylko za 60 złotych, ale tutaj nie będziemy mieli już gwarancji, że ktokolwiek będzie się starał supportować takie rozwiązanie.

Zdalny dostęp do Home Assistanta. Tutaj trzeba sobie odpowiedzieć przede wszystkim na pytanie, czy będziemy go potrzebować; czy poza domem ten Home Assistant będzie nam do czegoś potrzebny. Ja na przykład uznałem, że nie, więc nie mam dostępu do swojej sieci domowej spoza lokalu i nie brakuje mi tego.

Jeśli ktoś potrzebuje, możliwości jest wiele. Po pierwsze, forwardowanie portu na routerze. Nienajlepszy pomysł. Jeśli ktoś interesuje się ogólnie bezpieczeństwem i sieciami, to wierzę, że są zna ryzyka towarzyszące tej opcji. Nawet jeśli nie ma ich dzisiaj, mogą pojawić się jutro albo o dowolnej innej porze.

Dostępne są również różne formy tuneli, VPN-ów i niech takich rzeczy. Gdy ktoś może sobie na to pozwolić, niegłupim pomysłem może być abonament na usługi na Nabu Casa, czyli producentów Home Assistanta. Jeśli osiągają jakieś zyski, a zakładam, że usługa zdalnego dostępu jest rentowna, wtedy więcej kasy pójdzie na produkcję nowych wersji Home Assistanta i wszyscy na tym korzystają.

Można zestawić sobie darmowe tunele, na przykład za pomocą Cloudflare’a, TailScale albo ZeroTier. Będzie to również dobrze działać. Trzeba po prostu nauczyć się, jak te rzeczy działają, dodatkowo korzyścią będzie wiedza.

Można wreszcie skorzystać z oferty obcych ludzi. Jest taka usługa Homeway, która również zestawia darmowego VPN-a, który pozwala komunikować się z naszym domowym Home Assistantem, niemniej ta komunikacja idzie przez serwery obcych ludzi i musimy rozważyć, czy chcemy, aby tak się działo. Oczywiście homeway ma tam jakieś warianty płatne, ale wariant podstawowy jest dostępny bez pieniędzy.

PROBLEMY BĘDĄ NA PEWNO

Wspomniałem już, że problemy na pewno się pojawią i trzeba myśleć o nich jako o wyzwaniach i starać się radośnie te wyzwania rozwiązywać – tym bardziej, że nie wszystkie pojawią się od razu, niektóre dołączą do nas dopiero do już działającej od jakiegoś czasu instalacji Home Assistanta.

Pierwszym problemem jest to, że mimo, iż Home Assistant i jego integracje aspirują do tego, żeby wszystko działało lokalnie, to relatywnie często zainicjowanie urządzenia będzie wymagało jakichś kombinacji. Na przykład będziemy musieli tą aplikację jednak zainstalować i jeden raz uruchomić po to, żeby albo z tej aplikacji (albo shakowanego urządzenia) wyciągnąć klucz do późniejszej komunikacji i już go potem sobie wpisać w konfigurację Home Assistanta i już mieć wszystko lokalnie.

Tak właśnie miałem z żarówkami TUYA, że trzeba było się zarejestrować w portalu deweloperskim u jakiegoś chińskiego producenta, który zmienia ten portal co tydzień, więc tutorial sprzed dwóch miesięcy będzie pokazywał kroki, których nie da się już otworzyć. A więc ten chiński producent chciał naprawdę dowiedzieć się wszystkiego, łącznie z NIP-em, PESEL-em i rozmiarem kołnierzyka. A potem będziemy pół godziny klikać, żeby w końcu wyszarpać te klucze, które pozwolą nam lokalnie sparować urządzenie i włączać żarówkę w pół sekundy, a nie cztery sekundy.

No i jest tylko jeden smutny element tego setupu – jak odłączymy tym żarówkom zasilanie, to ona zapomną klucze i przy następnym włączeniu wygenerują sobie nowe. I jeśli minął więcej niż tydzień lub dwa, to ten portal chiński już będzie wyglądał inaczej i cała przygoda zacznie się od nowa, więc… folklor, tak będzie, trzeba z tym żyć.

Jeśli chodzi o ZigBee, to czasem urządzenia po prostu nie chcą zaskoczyć i nie wiadomo dlaczego. Nie ma w zasadzie żadnej możliwości debugowania tych rzeczy. Jeśli mamy szczęście, to gdzieś smart gniazdko będzie miało guzik i tym guzikiem coś można próbować robić, albo ma tam dziurkę od resetu, czyli tam wciskamy guzik przez 5 sekund i dioda zaczyna nam mrugać, żeby zasygnalizować, że to urządzenie weszło w tryb parowania.

I to jest ta dobra sytuacja, bo gdy mamy do czynienia na przykład z żarówką, która nie ma żadnej dziurki z resetem i żadnego przełącznika, tam trzeba będzie na przykład użyć jakiejś sekwencji wolnych i szybkich włączeń i wyłączeń. Jeśli mimo tego nasz koordynator, czyli nasza bramka, nie będzie widziała tej żarówki, to mamy bardzo mało opcji.

Popularną poradą jest to, żeby przysunąć to urządzenie jak najbliżej koordynatora, tylko że gdy to jest żarówka w żyrandolu, to niby jak? Może zdarzyć się, że bramka w Home Assistancie będzie nam przekazywała jakieś ramki danych, które usłyszała, a których nie potrafi zinterpretować. Tu potrzebny będzie osobny doktorat, by nauczyć się rozkminiać, co tam w ogóle się dzieje i czy nie próbujemy się podłączyć do urządzenia sąsiada.

Jeśli dodamy do tego te niekompatybilności ZigBee, no to mamy zabawę na długi czas. Tym bardziej, że nawet, gdy wszystko pójdzie dobrze i nawet jak od pierwszego strzała sparujemy nasz koordynator z jakimś nowym urządzeniem, to by ono weszło w naszego mesha i stało się jedną z tych tam kropeczek, które mogą pośredniczyć w komunikacji, mogą minąć kwadranse lub godziny i nigdy nie wiadomo, kiedy to się stanie ani czy to się stanie. Więc nie ma tutaj dobrych narzędzi, które by nam w tym pomagały.

Czasem rzeczy po prostu przestaną działać. I albo je wyłączymy i włączymy i wtedy zaczną, albo wywalimy integrację i zrobimy ją od nowa i wtedy zaczną, albo nie będą chciały już działać nigdy. A często nie będzie wiadomo dlaczego. Tymczasem, by zgłosić autorowi integracji konkretny problem, to trzeba mieć troszkę wiedzy o sposobach działania urządzeń, aby w takim zgłoszeniu napisać nie tylko „przestało działać” ale by zawrzeć tam przydatne informacje diagnostyczne.

Tak jak mówiłem, Home Assistant Community Store ma tendencję do tego, żeby przestać działać jako pierwszy. Oczywiście będziemy robić backupy i gdy zrobimy sobie backup całej karty przed aktualizacją i coś przestanie nam działać, to możemy przywrócić sobie starszą wersję i żyć z nią – mając nadzieję, że będzie to życie jak najdłuższe.

Gdy jednak kupimy jakieś inne urządzenie, które będzie wymagało tej aktualizacji, no to jest problem. Mamy jedno urządzenie, które działa tylko ze starą wersją systemu i jedno urządzenie, które działa tylko z nową. Któreś musimy poświęcić. I to mogą nie być łatwe wybory. Akurat jeśli o mnie chodzi, wybór był bardzo łatwy, to znaczy wywaliłem w diabły te żarówki TUYA, bo tylko z nimi był problem

Czasem będziemy mieli różnicę funkcjonalności, to znaczy co innego będzie się dało osiągnąć za pomocą dedykowanej aplikacji, a co innego będzie się dało osiągnąć za pomocą integracji z Home Assistantem. Przykładem mogą być bardzo fajne i ładne lampki firmy Govee, mam je w pracowni nad głową.

Firmowa aplikacja sterująca lampkami potrafi cuda-wianki, jakieś tęcze, gradienty, piękne kolorki, jakieś nie wiem, kropeczki latające tam i z powrotem, jaśniej, ciemniej, no wszystko pięknie i wspaniale. Dwieście różnych efektów. Można zrobić kolorofon, który będzie sobie mrugał w tym muzyczki. I jest to super fajne i jestem bardzo z tego zadowolony, bo jest i fajne i użyteczne, gdy używamy aplikacji.

Specjalnie sprawdziłem, zanim kupiłem te lampki, czy jest integracja z Home Assistantem. Na stronie producenta pisało, że tak, mamy tutaj API, sterujesz sobie lokalnie, przez wifi, więc wszystko jest spoko.

I co mamy w Home Assistancie? Funkcje włącz/wyłącz, jaśniej/ciemniej, ustaw wszystko na jeden kolor. I to w zasadzie tyle. Więc wszystkie te cuda, indywidualnie sterowane LED-y, żadnej z tych rzeczy nie ma. OK, jeśli ktoś się przypatrzy, jest u dołu przycisk „efekt”, czyli można sobie włączyć jakieś efekty. Do dyspozycji jest 10 różnych trybów wywoływania epilepsji, te efekty nie nadają się do niczego. Więc tu niestety, ale różnica funkcjonalności polega na utracie bardzo dużej części funkcjonalności. Smuteczek.

Tutaj widzimy urządzenie, z którym walczyłem chyba najdłużej. To znaczy, naprawdę ładnych parę godzin zeszło na to, żeby smart wyłącznik Aquara zaczął robić to, co chcę.

Mamy tu wyłącznik, który kosztuje jakieś 130 zł. Ma on wyprowadzenie do dwóch niezależnych obwodów, w środku ma dwa styczniki, w najprostszym wariancie możemy sterować niezależnie dwiema żarówkami za pomocą dwóch przycisków. Ponieważ mamy tutaj do czynienia z urządzeniem Smart Home, to wymyśliłem sobie inaczej. Drugi z tych przycisków miała zapalać zwykłą żarówkę na suficie, to znaczy zamykać obwód przez który popłynie prąd by pojawiło się światło.

Pierwszy przycisk miał jednak działać inaczej. Chciałem odłączyć go od stycznika, by wysyłał tylko radiowy telegram do Home Assistanta, by włączyć smart-lampki, które mam nad głową. Takiej opcji nie ma w nigdzie w GUI Home Assistanta, czy w jakiejś aplikacji firmowej.

Więc trzeba było się doktoryzować z tego, jak działa ZigBee i tego, że tam są klasy i endpointy, i atrybuty, i te atrybuty mają niestandardowe wartości, bo każdy producent ma własny pomysł na to, więc dowiedziałem się, że mam ustawić wartość atrybutu 0x0200 w endpoincie pierwszym klastra 0xFCC0 na odpowiednim urządzeniu i… nie było takiego klastra.

To trochę mnie zdeprymowało, bo… no bo jak to? Kupiłem urządzenie i chciałem z niego skorzystać! No więc zacząłem siedzieć, grzebać, przekopywać się przez internety, tak jak w tym starym XKCD, nie? Kim jesteś, DenverCoder9, co widziałeś? Więc udało mi się znaleźć po naprawdę godzinach grzebania i eksperymentów, że jakiś człowiek napisał, że jak rozparował i sparował to urządzenie ponownie, to ten klaser się pojawił.

Zrobiłem tak kilka razy i faktycznie! Za którymś razem klaster się pojawił, bo okazało się, że Aquara – być może dla zwiększenia kompatybilności – jednocześnie reklamuje się na potrzeby parowania jako smart gniazdko i smart wyłącznik. To wydaje się bardzo podobne, bo smart gniazdko to przecież właśnie stycznik, ale tylko w trybie smart wyłącznika pojawia się opcja odłączenia stycznika i używania tylko funkcji przycisku.

Więc tę długą walkę zakończyłem zwycięstwem, ale równie dobrze mogło się okazać, że nie znajdę tej informacji i nie będę miał funkcji, którą chciałem mieć. Więc ostrzeżenie dla tych, którzy będą sobie robić rzeczy na Home Assistancie – jeśli wychodzicie poza ekosystem IKEA, albo TUYA, albo którykolwiek składający się z jednej marki i urządzeń pracujących razem, to będą problemy.

Trzeba się nastawić na to, że ich rozwiązywanie jest częścią przygody. Na pytanie, czy coś tam zadziała z czymś tam, odpowiedź jest jedna – trzeba robić własny research. Bo miesiąc temu mogło nie działać a dziś może już działać. Nie są to informacje, które da się znaleźć w jednym miejscu.

Więc jeśli upatrzymy sobie jakieś urządzenie, to czeka nas lektura albo changeloga Home Assistanta, albo czytanie ticketów w GitHubie danej integracji. Wskazówka jest taka, żeby kupować w sklepach internetowych z opcją wygodnego zwrotu. I jeśli w ciągu tych dwóch przepisowych tygodni nie uda nam się doprowadzić do sukcesu, to co zwracamy urządzenie, kupujemy co innego i próbujemy ponownie.

Scenariusze awaryjne. O backupach już wspominałem. Jeśli zainstalujemy sobie Home Assistanta i wszystko z nim zintegrujemy, to Home Assistant staje się pojedynczym punktem awarii (Single Point of Failure).

W poważnych zastosowaniach staramy się tego unikać, ale tutaj niestety nie mamy za bardzo opcji na żadne redundancje, high availability ani cokolwiek podobnego. A swego czasu Raspberry Pi były znane z tego, że psuły karty SD. Nadal się to zdarza, na szczęście rzadziej, ale jeśli taka karta nam padnie, to dobrze jest odpowiedzieć sobie na kilka pytań: czy wejdziemy do domu? Czy przygotujemy posiłek? Czy będziemy mieć światło?

A jeśli gdzieś wyjechaliśmy, ale domownicy nadal są w tym domu, to czy oni będą w stanie przywrócić backup na nową kartę SD? I tu mam historię mojego kolegi, który pojechał na delegację do Stanów Zjednoczonych, jego Home Assistant się zepsuł i rodzina nie miała światła, ponieważ wszystkie punkty oświetleniowe w domu były smart i wyłączniki też, no i żadna z tych rzeczy nie działała. Póki nie wrócił i nie przywrócił systemu, no i nie usłyszał opinii domowników o takiej automatyzacji.

Więc gdyby ktoś mógł potencjalnie znaleźć się w tej samej sytuacji, to sens ma na przykład posiadanie jakiegoś zapasowego Raspberry Pi, z regularnie aktualizowaną kartą z backupem. Może to być tańszym rozwiązaniem niż późniejszy rozwód, albo jakieś takie inne niemiłe rzeczy.

Nikomu nie życzę rychłej śmierci, ale może się ona przydarzyć. Jeśli jedyny w gospodarstwie domowym administrator smart home kopnie w kalendarz, to żałobnicy będą mieli dodatkowy problem. Więc gdy już robimy smart home, być może warto wrzucić gdzieś do szuflady kopertę z hasłami do takich rzeczy, no to przynajmniej jeden problem odejdzie i stypa będzie mogła się odbyć w lokalu, a nie gdzie indziej, gdzie działa światło.

O tym się nie myśli, jak się robi smart home, no i OK, spadkobiercy mogą sobie zresetować wszystkie urządzenia i zrobić smart home na nowo albo go wywalić, ale jeśli mamy wszystkie wyłączniki typu smart, no to może być dla niekomputerowców problemem, żeby w ogóle sobie z tym poradzić.

Czy warto budować jakiekolwiek alarmy w oparciu o smart home? Każdy sobie musi odpowiedzieć sam na to pytanie. Ja na przykład pomyślałem, że gdyby jakiś pożar instalacji elektrycznej u mnie w domu miał się zacząć w rozdzielni elektrycznej, co nie jest, powiedzmy, aż tak rzadkie, to w ciągu 5 sekund przepali się światłowód, który również wychodzi tam ze ściany. I wtedy Home Assistant już świata nie poinformuje o tym, że coś jest nie tak.

Więc takie scenariusze, jak brak internetu, albo brak prądu, albo brak natychmiastowej reakcji odbiorcy, to jest coś, co musimy sobie na sucho przećwiczyć i zdecydować, co chcemy mieć, czego nie chcemy mieć, co może zadziałać po prostu.

Podobnie będzie z szacowaniem ryzyk tak zwanego Internetu Rzeczy, czyli Internet of Things, nie bez powodu zwanego często Internet of Shit. Dostanie się do sieci domowej przez włamywacza i hakowanie urządzeń, które się w tej sieci znajdują, nie jest takie proste. Znacznie większe ryzyko podejmujemy wtedy, kiedy urządzenia, których używamy, np. jakaś elektroniczna niania albo dziecięcy smartwatch z kamerką i kartą SIM, wysyłają strumień wideo albo nagrania gdzieś na chiński serwer. To są scenariusze, które wiążą się z konkretnymi ryzykami, i być może nie wszystkie urządzenia, jakie są dostępne na rynku, warte są używania w domowej sieci.

RÓŻNOŚCI

Kilka uwag ogólnych. Nawet gdy mamy dom, który nie był w ogóle projektowany z myślą o zastosowaniach typu smart, możemy go „usmartowić” za pomocą takich np. smart modułów, które umieszczamy za zwykłym wyłącznikiem. Wyłącznik może zostać ten sam, ale gdy podłączymy go do takiego modułu, to on przestaje zwierać galwanicznie obwód elektryczny, a zamiast tego przesyła tylko informację do modułu, że sygnał z wyłącznika stał się aktywny, albo stał się nieaktywny – a co z tym zrobimy, to już można konfigurować. Możemy zrobić np. tak, że smart żarówki w suficie będą zasilane cały czas, a przytknięcie wyłącznika (albo pilota albo smartfona) aktywuje światło.

Trzeba pamiętać, że wszystkie tego typu urządzenia są dostosowane albo do instalacji z trzema albo dwoma drutami, czyli z przewodem neutralnym albo bez. No i to należy sprawdzić, zanim się taką rzecz kupi. A jeśli ktoś – patrząc na schematy – nie jest w stanie zrozumieć połączeń, albo odróżnić tych instalacji, to niech się za to nie bierze samemu, bo może sobie narobić szkody.

Temat ogrzewania jest tak szeroki i głęboki, że tutaj tak naprawdę pominę go. Z jedną tylko uwagą – zdarzają się różne wynalazki, które oprócz sterowania zaworami, pozwalają np. sterować piecem. To znaczy do Home Assistanta podłączamy jakieś małe urządzonko na jakimś mikrokontrolerze, wyjścia tego mikrokontrolera podłączamy do np. pieca dwufunkcyjnego, i dzięki temu możemy sterować nie tylko przepływem wody w kaloryferach albo w odpowiednich obwodach ogrzewania podłogowego, ale możemy wręcz informować piec, kiedy jego praca w ogóle nie będzie potrzebna.

Tutaj pomyślcie sobie, jakie są najgorsze możliwe scenariusze. To znaczy co będzie, jeśli ten soft okaże się walnięty i będzie 50 razy na sekundę włączał i wyłączał piec. Co piec na to? Czy na pewno wszystkie jego zabezpieczenia były testowane w takich scenariuszach? Może pewne zastosowania smart home, choć możliwe, nie powinny być jednak realizowane?

Idąc dalej. Stowarzyszonym z Home Assistantem projektem jest ESPHome, działający na urządzeniach z mikrokontrolerami ESP32 albo Raspberry 2040. One wyglądają mniej więcej tak, kosztują 20-30 zł i możemy do tego podłączać jakieś swoje własne akcesoria. Więc to jest fajna platforma, która ma masę różnych gotowców służących do tego, żeby np. czujniki podłączone do takiego mikrokontrolera stały się czujnikami w naszym Home Assistancie.

Do czego to może służyć? Naprawdę jest masa możliwość. Jeśli ktoś ma wędzarnię, i chce mierzyć temperaturę, np. trzymać w niej 80 stopni przez 12 godzin to może sobie zrobić własny termometr z komponentów, które będą kosztowały kilkanaście złotych. I wtedy będzie miał możliwość zdefiniowania alertów w Home Assistancie, jeśli temperatura wędzarni wykroczy poza przedział.

Innym pomysłem jaki może być – i to brzmi świetnie – przedłużacz do Bluetootha, czyli na mikrokontrolerze, który ma Bluetootha i wifi, instalujemy oprogramowanie, które będzie odbierać wszystkie komunikaty z Bluetooth i po wifi przekazywać do Home Assistanta.

Innym pomysłem może być jeszcze tańszy moduł, który tutaj widać na obrazku. On kosztuje naprawdę poniżej 10 złotych, ma radyjko Bluetooth i radyjko ZigBee na pokładzie. I jest soft, który pozwala sparować go np. z takimi termometrami, jak już pokazywałem. I on będzie służył jako pośredni, który odbierze transmisję Bluetooth, a wyśle transmisję ZigBee.

Więc ten nasz scenariusz z termometrem w piwniczce z winem – nagle może zacząć działać! Jeśli umieścimy moduł w piwnicy i odbierzemy informację o temperaturze, to potem przez smart żarówkę, smart gniazdko, przekażemy to dane do Home Assistanta, który normalnie by ich nie usłyszał – bo dwa stropy i Bluetooth.

KILKA MOICH ZASAD

Kilka moich zasad – z którymi można się nie zgadzać. Jeśli uważacie, że to głupie zasady, proszę raczej o komcie pod wideo z informacją kto ma jakie inne i dlaczego są lepsze.

Więc po pierwsze, w moim domu nigdy nie będzie smart głośnika. Mówimy o asystentach głosowych od Google, Apple, Amazon. Powód jest taki, że nie życzę sobie, żeby to, co się mówi w domu, było słuchane przez losowych ludzi na świecie. A dokładnie tak się dzieje.

U każdego z tych dostawców, jak przeczytamy to, co jest malutkim drukiem, to tam zawsze będą jakieś teksty rodzaju „w celu stałego poprawiania jakości naszych usług, zanonimizowane nagrania, nie przekraczające czegoś tam, mogą zostać przekazane do analizy” – chociażby po to, żeby sprawdzić, że to „Hej Google”, albo „Hej Siri” rzeczywiście odpalają wtedy, gdy ktoś faktycznie powiedział „Hej Siri”.

Będzie to oceniał jakiś żywy człowiek. Jeśli pokłócimy się w domu z domownikami, to takie urządzenie również może to nagrać, przekazać gdzieś na zewnątrz, przy czym nie jest tak, że będzie tego słuchał jakiś suto opłacany pracownik Google, czy Apple. To trafi gdzieś na Filipiny, albo do Indii, i tam człowiek zarabiający nie jest 300 tysięcy dolców rocznie, tylko 3 dolary za godzinę, będzie słuchał i odklikiwał, czy było „Hej Siri”, czy nie.

I to właśnie stamtąd tę nagrania wyciekną. Jak sobie poszukacie to przekonacie się, że wyciekały i z Apple, i z Google, i z Amazona – więc to nie jest hipotetyczna możliwość, to się po prostu działo. A ja nie życzę sobie, żeby nagrania z mojego domu krążyły gdzieś po świecie, więc najprostszym sposobem jest nie realizować takich nagrań.

Na szczęście nikt z mojej rodziny nie chce mieć smart głośnika, ponieważ nie odnajdujemy w nich żadnej wartości. Więc to, że Home Assistant pozwala na jakieś tam lokalne rozpoznawanie mowy, to również nie robi nam różnicy.

Inną zasadą w moim domu jest to, że nigdy nie będzie w nim smart zamka, ani smart rolet. Rolety włącza się przyciskami galwanicznymi, bez żadnych funkcji smart, i tylko z wewnątrz można je zamykać i otwierać.

Jeśli chodzi o smart zamek, na obrazku widzimy jakiś markowy zamek Philipsa z czujnikiem linii papilarnych i teraz zastanówmy się: jeśli zainstaluję sobie taki zamek w drzwiach wejściowych do mojego domu i da się go otwierać liniami papilarnymi a dwa metry dalej stoi samochód, który jest cały urypany moimi odciskami palców – to jakie bezpieczeństwo taki zamek rzeczywiście zapewnia?

Tutaj oczywiście można by wejść w dywagacje na temat rozpoznawania ciepła palca i tak dalej. Słuchajcie, to zupełnie nie chodzi o to, jak dobre jest oprogramowanie w tym zamku. Jeśli ktoś ogląda sobie taki kanał LockPickingLawyer czyli gościa, który opublikował już chyba z 1600 krótkich filmików o tym, jak można otworzyć różne zamki i kłódki, to wie, że zamek z obrazka jest bardzo złym zamkiem.

Nie zapewnia bezpieczeństwa fizycznego. Tym grzebykiem, taką wygiętą blaszką, otwiera się go w mniej niż sekundę. Bardzo bardzo polecam kanał LockPickingLawyer – można stracić wszelką wiarę w jakiekolwiek bezpieczeństwo czekogokolwiek na świecie. Na szczęście są zamki, które temu gościowi zajmują np. minutę. To oznacza, że należą do ekstraklasy. Ale ten zamek stawia opór przez pół sekundy dosłownie.

Na tym kanale jest wiele więcej różnych smart zamków i smart kłódek. Są bardzo często otwierane np. gumowym młotkiem, którym wystarczy stuknąć z boku. Albo magnesem neodymowym który wystarczy gdzieś przyłożyć. Albo kawałkiem blaszki wyciętym z puszki od coli. To są po prostu złe produkty. I u mnie w domu takich produktów w domu nie będzie.

A skoro mówimy o zamkach to chciałbym zareklamować nagranie z Security Pwning, chyba sprzed siedmiu lat. Było to wspaniałe wystąpienie pt. „Hakujemy firmware zamka hotelowego…” – i już na tym etapie to by było wyśmienite wystąpienie, ale potem jest jeszcze druga część – „… i piszemy lepszy”. Tu mózg wybucha, gdy się słucha tych gości, którzy to zrobili – więc bardzo, bardzo polecam obejrzenie tej prezentacji. Jest w moim osobistym TOP3 tego co widziałem na konferencjach security na żywo.

Nie od początku doszedłem tutaj do wniosku, czy też obserwacji, nie wszystko warto podłączać do Home Assistanta mimo tego, że się da. Na przykład zmywarka. Było bardzo wielkim rozczarowaniem dla całej rodziny, gdy okazało się, że smart zmywarka nadal musi być ręcznie ładowana i rozładowywana. I że Home Assistant nic nam tu nie jest w stanie pomóc. Można się było tego spodziewać ale zawód pozostał.

Integracja tak naprawdę nie ma dla mnie sensu, bo to, czy zmywarka pracuje, mogę będąc w kuchni określić na podstawie czerwonego światełka. A gdy drzwiczki są uchylone, to skończyła.

Jeśli chodzi o inne urządzenia kuchenne, to wiem na pewno, że mam smart piekarnik. Nie wiem, czy płyta indukcyjna i wyciąg też coś potrafią. I tego się już nie dowiemy, ponieważ nie będę ich integrował. Tu na szczęście producenci tych wynalazków byli na tyle przytomni, żeby na przykład nie dało się włączyć piekarnika przez internet i w jakikolwiek zdalny sposób. Ale ponownie – nie mam żadnego sensownego zastosowania dla takiej funkcji, więc po prostu ich nie używam.

O security już mówiliśmy, więc nie będę może wchodził w temat. Jeśli robimy segmentację sieci, to smart home – by sensownie działać – musi siedzieć okrakiem w obu segmentach, więc tak naprawdę podział ruchu szlag trafia. Musimy się zdecydować, czy chcemy jakieś alarmy. Albo czy godzimy się na obecność podatności, które są znane, ale siedzą w urządzeniu już na zawsze. Dużo pytań, mało odpowiedzi, każdy musi sobie dostosować odpowiedzi do swojego poziomu paranoi i zachować się odpowiednio.

NAJLEPSZE SMART URZĄDZENIE, JAKIE MAM

Doszliśmy prawie do końca, więc pozwolą sobie teraz zareklamować całkowicie bez pieniędzy najlepsze urządzenie smart home, jakie mam u siebie.

Najlepszym urządzeniem smart home jest dzwonek Reolink z kamerą. Ta czarna część po prawej stronie, to dzwonek, który sobie wisi na zewnątrz domu. Ta biała część, to jest gong, który siedzi sobie w gniazdku wewnątrz domu.

Gdy wciśniemy przycisk, to rozlega się też gong – ale są jeszcze funkcje smart. Korzystam z nich prawie codziennie i jestem z nich za każdym razem tak samo zadowolony. Po pierwsze, gdy ktoś zadzwoni, to i w Home Assistancie, i na telefonie widzę powiadomienie, że ktoś dzwoni.

Wtedy jednym kliknięciem mogę sobie zrobić podgląd wideo. Co więcej – mam dwukierunkową łączność audio, więc nie muszę biec po schodach zanim kurier albo listonosz odjedzie. Mogę mu powiedzieć – idąc spokojnie po schodach – że już schodzę, a gdy on się odezwie to ja słyszę, co powiedział. Mega fajna sprawa.

Dzwonek ma opcjonalny zdalny dostęp. Jest moim wyborem i moją decyzją, czy chcę mieć z aplikacji dostęp ze świata, czy nie. Co więcej, mogę to włączać i wyłączać, np. aktywować jadąc na urlop i instruować wtedy kuriera, aby niespodziewaną paczkę zostawił u sąsiada.

Jeśli chodzi o nagrywanie i streaming-video: po pierwsze można włożyć kartę SD do tego dzwonka i nagrywać sobie lokalnie. Dzwonek umie wypychać nagrania na FTP albo SFTP. Można użyć dowolnego rozwiązania, które akceptuje strumień RTSP.

Fabryczne programowanie może nagrywać ciągle albo według harmonogramu, np. gdyby to był dzwonek w jakiejś firmie, to między 8 a 16 nie nagrywa, a potem od 16 do 8 nagrywa. Nagrywanie może być wyzwalane zdarzeniami – o tym za chwilę. Można, jeśli w kadrze łapie się na jakaś ulica, chodnik, albo inne miejsca publiczne, wskazaną strefę ignorować. Jeśli mamy w kadrze okna sąsiadów – możemy je maskować, żeby się nie nagrywały. Pełna konfigurowalność rozwiązań i super to wszystko działa.

Co więcej, to urządzenie jest coraz lepsze, ponieważ dostaje aktualizacja oprogramowania. Gdy chodzi np. o zdarzenia – do niedawna miałem możliwość nagrywania, gdy zarejestrowano jakiś ruch, albo gdy w kadrze pojawił się człowiek, albo gdy ktoś wciskał guzik. W ostatniej aktualizacji pojawiły się dodatkowe kategorie, czyli pojazd i zwierzę – oraz webhooki.

Już nie muszę opierać się tylko na nagraniach wyzwolonych zdarzeniem. Mogę przekazać informacje o tym, co się wydarzyło za pomocą webhooka i zrealizować pełne spektrum rozwiązań, które są możliwe w Home Assistancie. Ogranicza nas tylko wyobraźnia.

Gdy porównamy to na przykład z ekosystemem Amazon Ring, to tam abonament na taki zestaw funkcji smart dzwonka kosztuje 200 euro rocznie, co roku! A dzwonek Reolink kosztuje 540 zł i jeszcze można trafić na promocje. A żadna z jego funkcji nie wymaga opłacania abonamentu.

Więc tak, to jest moje ulubione urządzenie smart home i jeśli ktoś akurat ma zbliżone potrzeby, to ten Reolink na pewno zrobi robotę. Często przyciski dzwonkowe są montowane w puszce 60 mm a fabryczne mocowanie było za wąskie, więc zrobiłem remix uchwytu na Printables. Wziąłem istniejący ukośny uchwyt, by dzwonek patrzył troszkę w bok i troszkę do góry, i dorobiłem do niego prostokątną maskownicę, żeby przykrywała puszkę 60 mm. Każdy kto chce, może sobie na drukarce 3D wydrukować takie coś i zamontować ten dzwonek na puszce. Do puszki zmieści się też hermetyczny zasilacz.

I to już wszystko. Opowiedziałem o swoim smart home, opowiedziałem o moich decyzjach – oczywiście temat nie został pokryty. Mam jednak nadzieję, że spora część osób, które nie miały do tej pory do czynienia z IoT i smart home, co nieco się dowiedziała. Tym bardziej, że nadal na kanale jest 150 osób – całkiem dużo.

PYTANIA I ODPOWIEDZI

Teraz spojrzę na pytania z czata na żywo

Czy TUYA i Smart Life to nie jest to samo?
[sprawdziłem po gawędzie] Tak, Smart Life to aplikacja produkcji firmy Tuya ale bez eksponowania marki Tuya.

Jakich termometrów używam na zewnątrz?
Dokładnie takich samych, jakie pokazywałem, czyli Xiaomi. Wystarczy że nie pada na nie deszcz – jeśli mają suche miejsce to radzą sobie całkiem dobrze. Żywotność baterii jest zimą mniejsza, bateryjka wystarczała na pół roku, zaś wewnątrz domu spokojnie na rok. Napiszę o nich osobny artykuł.

Co myślisz o SmartThings Samsunga?
W ogóle się z tym nie zetknąłem [w komentarzach podczas live pojawiły się za to niepochlebne opinie o tym rozwiązaniu]

Czy aby konkretne urządzenia były wystawione w homekit potrzeba zdalnego dostępu?
Nie wiem, tak naprawdę nie interesowałem się na tyle rozwiązaniami Apple czy Google, aby wiedzieć na pewno. Zacząłbym zapewne od zapytania Perplexity. Informacji o tym jest w internecie masa, więc jest całkiem prawdopodobne sztuczna inteligencja powie prawdę (oczywiście warto to później zweryfikować).

Pytanie dotyczące smart głośnika – [czy odrzucasz nawet rozwiązania] z prywatnym modelem językowym?
Tak, bo nikt z domowników nie odnajduje wartości w asystentach głosowych. Jeśli ktoś lubi, to OK – wydaje mi się że cały rok 2024 był dla twórców Home Assistanta rokiem tworzenia funkcjonalności smart głośnika, więc to już do tej pory powinno być skończone w jakimś tam zaplanowanym zakresie. Można sobie sprawdzić, poczytać co Home Assistant umie zrobić lokalnie

Czy bawiłeś się integrację z urządzeniami komunikującymi się po LoRa na przykład czujnik w ogródku?
Nie bawiłem, natomiast sama Lora troszkę mnie intryguje – bardzo mało o tym wiem, ale może coś sobie kupię i zacznę sobie eksperymentować. Inna sprawa, że troszkę mnie też kusi montaż anteny do odbierania komunikacji satelitarnych i zostanie punktem odbioru danych dla amatorskich satelitów które latają sobie a których autorzy nie mają pieniędzy na to żeby zapewnić im kontakt z różnymi miejscami globu na całej orbicie. Tutaj amatorzy pomagają w nasłuchu i odbierają takie informacje, odebrane ramki są przekazywane do centralnego serwera. To też jest fajna zabawa, tego projektu jeszcze nie zrealizowałem, można kupić taką antenę ale chyba w całej zabawie chodzi o to, żeby zbudować ją samemu i wtedy podłączyć do jakiegoś Software Defined Radio i działać. Więcej informacji na ten temat na blogu Alicja.space oraz stronie projektu SatNOGS

Rolety wewnętrzne sterowane przez home assistant czy są jakieś przeciwskazania?
Zależnie od poziomu paranoi – ponieważ mam w domu wifi a istnieje możliwość dostępu spoza lokalu do tego wifi, to rolety sterowane przez Home Assistanta dałyby się otworzyć spoza lokalu – a tego nie chcę. Więc mam tylko przełączniki galwaniczne w środku które mi te rolety podnoszą i opuszczają.
[Dopisano w transkrypcji] Ale jeśli mowa o zwykłych roletkach przeciwsłonecznych, to śmiało, tu nie ma przeciwwskazań.

W temacie zamków czy myślałeś się o systemie raportowania stanu „zamknięte/otwarte”?
Są takie urządzenia, czasem trzeba się namęczyć z instalacją, ale widziałem jakieś takie małe IoT które da się zamontować w środku futryny, albo jakiś tam listek się zagnie albo odegnie na sprężynce no i wtedy wiadomo na pewno czy skobel wszedł czy nie wszedł. Inne opcje pewnie też są, ale ja ich nie potrzebuję.

Do swojego home assistant zdalnie łączę się poprzez VPN zainstalowany na routerze Synology – czy to dobre i bezpieczne rozwiązanie?
Jeśli twój model bezpieczeństwa nie jest naruszony i połączenie działa – no to działa. Ja zdecydowałem się tego nie robić ale nie uważam, by wszyscy mieli mnie naśladować, więc śmiało. Jeśli uważasz, że łączenie się przez VPN, który jest obsługiwany przez router będzie OK, to znaczy że jest OK

Jakiś link, gdzie można kupić ten dzwonek z kamerą Reolink?
Ja kupowałem z wysyłką od producenta i jeśli ktoś nie potrzebuje go na szybko to przed Black Friday albo innymi okazjami bywają naprawdę niezłe promocje, czasem cena spada o 1/3 (tego resellerzy nie oferują). A jeśli ktoś chce szybciej, to lokalna dystrybucja w Polsce też jest.

Jakby zamek był dobry mechanicznie, potwierdzony przez LockPickingLawyer, i nie miał otwierania paluchem, to czy byś go zainstalował?
Nie, bo mój model bezpieczeństwa zakłada, że bezpieczeństwo fizyczne jest chronione przez porządny zamek. Smart zamek nie jest porządny z definicji.

Polskie firmy warte sprawdzenia związane z IoT? Fibaro chyba polskie?
Dwie albo trzy osoby pytały mnie w mailach przed gawędą o Fibaro – nie używam ale być może warto sprawdzić, co mają do zaoferowania krajowi producenci, Ja marki nie znam.

Czy możesz powiedzieć coś na temat produktów Netatmo, francuska marka, są ludzie którzy chwalą
Jeśli dobrze pamiętam to są jakieś takie na przykład stacje pogodowe – nie używam ale wydaje mi się że jeden z kolegów używa i chyba był zadowolony. [Dopisano] Mają też inne urządzenia smart home: kamery, termostaty, smart zamki itp.

Skąd wiesz, że twój telefon nie słucha ciebie i twojej rodziny jak smart głośnik
przede wszystkim dlatego że to by mu zjadało baterię tak szybko, że bym to zauważył. Oczywiście gdybym używał złośliwych aplikacji, które włączają sobie mikrofon i coś nagrywają, byłoby to możliwe – ale od paru wersji Androida i iOS widać w rogu ekranu kolorową kropkę przy dostępie do mikrofonu lub kamery – więc można się zorientować co i jak. No i przede wszystkim trzeba wcześniej takiej aplikacji nadać odpowiednie uprawnienia, czego bym nie zrobił.

Odnośnie nasuchu amatorskich satelitów – jakieś słowa kluczowe?
Projekt SatNOGS oraz blog Alicji

Gdzie system podlewania kwiatków? To by było moje zbawienie
Ja w domu nie zajmuję się rzeczami które są zielone lub powinny być zielone przez dłuższy okres czasu – być może dlatego właśnie, że nie zawsze utrzymują ten stan – no ale istnieją takie rozwiązania smart home. Tyle, że nie u mnie.

Urządzeniem Matter możesz sterować z telefonu bez bramki jeśli to Matter over wifi a nie Thread
Tutaj wchodzimy zbyt złożone jak na zakres tej gawędy rozważania co jest medium transportowym, co formatem danych a co standardem komunikacji – nie chciałbym w to wchodzić, zapewne autor tutaj komentarza dobrze wie, że gdy tutaj mówiłem o Matter to miałem na myśli komunikacji radiową poprzez Thread

Dobrze. Jeśli chodzi o pytania z czatą które miałem tu zebrane, to jest wszystko. Zakładam, że jakiś nowszych nie było. No to co, prawie dwie godziny minęły, w transmisji live nadal 137 osób, czyli wydaje mi się że gawęda była wystarczająco interesująca. Będzie nagranie, transkrypcja z slajdami trafi na bloga Informatyk Zakładowy.

Cieszę się że temat wzbudził zainteresowanie a na blogu można spodziewać się w niedługim czasie jeszcze jednego wpisu o tych termometrach Xiaomi bo to jest naprawdę ciekawa sprawa, przydatne IoT, bardzo tanie no i można się tym fajnie pobawić – pokażę, jakie zastosowania mam na myśli.

Tak więc do usłyszenia przy następnej okazji, cześć!


Za pomoc w realizacji dziękuję Ani, która moderowała przebieg gawędy na YouTube



O autorze: zawodowy programista od 2003 roku, pasjonat bezpieczeństwa informatycznego. Rozwijał systemy finansowe dla NBP, tworzył i weryfikował zabezpieczenia bankowych aplikacji mobilnych, brał udział w pracach nad grą Angry Birds i wyszukiwarką internetową Microsoft Bing.

W odpowiedzi na “Gawęda o Smart Home”

Nawet jeśli nie chcesz smart głośnika wcale nie oznacza że zachowasz prywatność bo najprawdopodobniej podsłuchuje cię cały czas TV.
Jeśli znajdziesz czas i chęci na kontynuację, może warto przyjrzeć się rozwiązaniom zapisu obrazu i dzwięku z kamer. Tych opartch na modelu subskrypcji nie brakuje a mało informacji jest dostępnych o lokalnym zapisie na własnym serwerze czy jakimś darmowym cloudzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *