Elon Musk to jeden z najbardziej ekscentrycznych miliarderów obecnych na Twitterze – swoimi wpisami podbijał kursy kryptowalut, wyzywał płetwonurka ratującego dzieci z zalanej jaskini od pedofilów, drwił z szanowanych polityków i promował nie-miotacz-płomieni produkowany przez należącą do niego firmę drążącą tunele.
W tym tekście skupimy się jednak nie na samym Elonie Musku, lecz losach Twittera – sieci społecznościowej kupionej przez niego dokładnie 60 dni temu. Trzęsienie ziemi to zbyt słaba metafora – już w pierwszym tygodniu rządów Muska mieliśmy do czynienia z tornadem, plagami egipskimi i apokalipsą zombie jednocześnie. Wydarzenia toczą się jak w kalejdoskopie zaś – zgodnie z zasadą Alfreda Hitchcocka – napięcie tylko rośnie.