Smartfony określają naszą pozycję z dokładnością do jednego metra, firmy telekomunikacyjne archiwizują dane o lokalizacji abonentów – dlaczego nie użyć tych mechanizmów do identyfikacji osób narażonych na zarażenie koronawirusem? Przecież każdy nosi ze sobą telefon – bez problemu ustalimy więc, z kim zetknęli się chorzy na COVID-19. Potencjalnych nosicieli wysyłamy na kwarantannę i gotowe – w dwa tygodnie epidemia zostaje zduszona.
Niestety, życie to nie film. W prawdziwym świecie Batman nie byłby w stanie monitorować telefonów wszystkich mieszkańców Gotham, CSI nie mogłoby powiększyć twarzy odbitej w chromowanym łebku od śrubki zaś nasze smartfony nie zarejestrują, z kim zetknęliśmy się na ulicy, w sklepie czy w autobusie. A jeśli do tego rząd nałoży przymus używania aplikacji Kwarantanna Domowa, ryzykujemy utratę poparcia społecznego dla jedynego narzędzia, które może nam rzeczywiście pomóc w walce z epidemią.