Kopciuszek nie podał Dobrej Wróżce specyfikacji karety, zaprzęgu, sukni ani pantofelków, wystarczyło Marzenie. Dobra Wróżka nie potrzebowała algorytmu opisującego kolejność transformacji flory i fauny w dwuślad z rzędem i fiakrem, miała Zaklęcie. Odległe echo takiego podejścia odnajdujemy w Regulaminie urzędowania sądów powszechnych, gdzie zamiast algorytmów działania SLPS mamy jedynie zarysy kształtu i okruchy specyfikacji. Niestety, życie to nie bajka, kobiety żyjące z uprawiania magii nie zniżają się do realizacji projektów IT – zamiast karety mamy więc furmankę z dyszlem z tyłu. Niby da się jechać, ale nie uciekniemy od pytania „gdzie był opis wymagań tego czegoś”.
Niniejszy artykuł inspirowany jest wieloletnim sporem sądowym Fundacji Moje Państwo o dostęp do kodu źródłowego i algorytmu działania Systemu Losowego Przydziału Spraw (o którym pisałem tutaj i tutaj). Zastanowimy się, czy rzeczywiście algorytm zawsze oderwany jest od kodu źródłowego oprogramowania, czy zawsze algorytm zostanie prawidłowo przełożony na kod, i wreszcie – w jaki sposób spełnić takie żądanie, gdy… spójna specyfikacja algorytmu nigdy nie powstała, zaś wyprodukowane oprogramowanie zawiera fundamentalne błędy. Mam nadzieję, że informacje zawarte w tekście przydadzą się prawnikom – wraz z cyfryzacją usług publicznych podobnych tematów będzie raczej przybywać niż ubywać.