Minęły trzy czwarte drugiego roku blogowania. Kolejny raz dzielę się informacjami zza kulis i kolejny raz ubolewam, że robi to tak niewielu autorów hobbystycznych serwisów tematycznych. Dajcie znać w komentarzach, u kogo jeszcze można poczytać podobne artykuły, jestem bardzo ciekaw cudzych doświadczeń.
W niniejszym tekście opisuję okres od początku lutego do końca października 2021 – opublikowałem wówczas 26 artykułów. Gołym okiem widać jednak, że w ostatnim czasie teksty pojawiały się rzadziej, niż na początku roku. Dlaczego? Jak wpłynęło to na czytelnictwo? Zapraszam do lektury!
Newsletter
Zanim przejdę do tematu, proszę cię o zasubskrybowanie newslettera. Nikomu nie przekażę twojego maila i na pewno nie będę spamował – póki co wysyłałem średnio mniej, niż jeden mail na miesiąc. Możliwość bezpośredniej komunikacji jest o tyle istotna, że łaska social mediów na pstrym jeździ koniu, nigdy nie wiadomo do ilu osób dotrze np. informacja o nowym artykule albo planowanej gawędzie. Inne korzyści z subskrypcji to m.in. możliwość wylosowania darmowych wejściówek na wydarzenia, których promocję wspomagam.
Poniżej znajduje się formularz zapisu na newslettera. Jeśli go nie widzisz, to wycinasz reklamy trochę zbyt agresywnie. Tu nie ma czego wycinać, bo blog w ogóle nie ma natarczywych reklam. Dodatkowa zachęta – każdy subskrybent dostaje darmowego e-booka z instrukcją tworzenia kopii bezpieczeństwa danych w domu i małej firmie.
(Formularz jest powyżej. Nie ma? Daj proszę znać, który bloker reklam aż tak mnie nie lubi)
O regularności publikacji
Start blogaska na początku roku 2020 zbiegł się z wybuchem pandemii i pierwszym lockdownem. Niemal z dnia na dzień wszyscy straciliśmy możliwość wyjścia na koncert, do kina, restauracji czy parku. Co można robić siedząc w domu? Ano – pisać bloga. Starałem się utrzymywać częstotliwość jednego wpisu tygodniowo i zazwyczaj mi się to udawało. Rok później była już szczepionka, obostrzenia zostały zredukowane, wzrosła liczba rzeczy do robienia w czasie wolnym, krajów do których można wjechać i tak dalej.
Wpływ na częstotliwość ma też – stety i niestety – format bloga, w którym nie odnajdziecie krótkich artykułów informacyjnych. Stawiam raczej na pogłębione analizy, których przygotowanie zajmuje kilka dni lub tygodni (tyle zajął np. tekst o popularności Albicli). Jeśli nowy artykuł pisałem trzy albo cztery wieczory, to nie miałem już czasu na czytanie książek, oglądanie filmów albo okazjonalne zagranie w jakąś grę. Gorzej – brakowało mi czasu nawet na czytanie internetów, mój Pocket bezustannie pęka w szwach a zaległości nadrobię chyba dopiero na emeryturze.
Wielu odbiorców nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, ile czasu i energii pochłania hobbystyczne publikowanie treści w internecie. Polecam Rozmowę Kontrolowaną z Kacprem Szurkiem. Opowiada on, że jeden webinar mający sto slajdów to 50-100 godzin przygotowań a zrobienie 10-minutowego materiału z newsami z tygodnia zajmowało mu cztery dni (dodał też, że „miał siłę na około 60 odcinków”, czapki z głów! Oglądajcie kanał Kacpra!).
W ostatnim czasie stawiłem opór wewnętrznej presji mówiącej mi, że skoro i tak mam zaległości względem zakładanego harmonogramu, to w każdej wolnej chwili muszę siedzieć i pisać. Gdy tydzień mija bez nowego tekstu – trudno. Aby utrzymać wenę i jakość, potrzebna jest chęć pisania a nie poczucie winy. Efekt netto – mniejsza częstotliwość publikacji. To sprawia, że czytelnicy nie wyrobią sobie nawyku częstego zaglądania do serwisu, co w połączeniu z niszową tematyką przekłada się na….
Statystyki czytelnictwa
Historyczne statystyki można znaleźć w podsumowaniu pierwszego roku blogowania, oto wykres ukazujący czytelnictwo od listopada 2020 do listopada 2021.
Panel Google Analytics wygląda tak:
Jak już kiedyś sprawdziłem, przy większych skokach oglądalności wiarygodność pomiaru Google Analytics się obniża, ale wskazywane trendy są raczej prawidłowe.
Moja opinia o powyższych statystykach? Not great, not terrible. Z jednej strony nie jest czymś małym tematyczny blog gromadzący 220 tysięcy użytkowników i 430 tysięcy odsłon rocznie, z drugiej jednak strony liczba czytelników od roku stoi w miejscu. Średnia odwiedzalność to 764 osoby dziennie, przy medianie wynoszącej 571 osób.
Aha, kolorowe światełka na razie zdemontowałem. Rzadko kiedy pokazywały więcej, niż 10 czytelników jednocześnie – chyba, że akurat wjechał nowy artykuł. Efekt Wykopu w ostatnim czasie zdarzył się tylko raz, na początku sierpnia.
Social media
Wzrost liczby obserwujących na Twitterze i Facebooku wygląda następująco. Nie czuję ducha Tik-Toka czy innych Instagramów, więc tam Informatyka Zakładowego nie ma.
Stosunek do social-mediów mam mocno mieszany. Z jednej strony budowane tam zasięgi to sposób na to, aby dać znać o nowych artykułach (oraz dzielić się, hue hue, niezwykle błyskotliwymi i wnikliwymi spostrzeżeniami dotyczącymi IT oraz technologii).
Z drugiej zaś strony mamy zestawienie tego tweeta:
z jego statystykami oglądalności:
… czyli jedno wakacyjne twitnięcie ułożone w kilka sekund podczas zabawy na plaży zdobywa tyle samo uwagi, co opublikowany na blogu tekst o lokalizacji oprogramowania, w który włożyłem kilkanaście godzin pracy i kilkanaście lat doświadczenia. Skoro bon-mocik wymyślony w minutę oglądają tysiące ludzi, to po co spędzać godziny na pisaniu artykułów? Może od razu zostać kołczem?
Liczba subskrybentów newslettera to obecnie 2448 osób, w osiągnięciu takiego wyniku bardzo pomógł darmowy e-book o kopiach bezpieczeństwa. Jeśli wciąż nie jesteś subskrybentem/subskrybentką, kliknij i zapisz się. Dzięki!
Płatne produkty
Blog miał w założeniu budować dwa obszary – markę osobistą oraz kanał sprzedaży płatnych produktów. Realizacja pierwszego celu idzie dobrze, Informatyk Zakładowy pojawia się w zestawieniach serwisów wartych śledzenia, od czasu do czasu udzielam się ekspercko w prasie lub stacjach radiowych. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że awansowałem z mikrocelebryty na milicelebrytę (skala odniesienia – pełny celebryta czyli np. Lewandowski).
Drugi cel nie został na razie zrealizowany. W kilku wcześniejszych wydaniach newslettera zaprezentowałem parę pomysłów na produkty i usługi, jednak żaden nie spotkał się z wystarczającym zainteresowaniem. Niby szkoda, ale i tak dużą wartością jest dla mnie możliwość napisania maila do dwóch tysięcy osób i sprawdzenia rzeczywistego odzewu ze strony potencjalnych nabywców. Znacznie gorsze byłoby budowanie czegoś miesiącami tylko po to, by przekonać się, że rynek tego nie chce. Weryfikacja na etapie pomysłu lub prototypu oszczędza masę czasu.
Kurs Obsługi Menedżera Haseł jest nadal w sprzedaży, ale nie promuję go już na stronie głównej.
Wynik finansowy
W roku 2021 udostępniłem chętnym możliwość sponsorowania bloga. Zasady są proste – w nagłówku każdej strony bloga pojawia się uzgodnione hasło promocyjne sponsora wraz z linkiem tekstowym prowadzącym do wskazanej strony. Bez grafiki, bez skryptów śledzących, bez osadzania czegokolwiek dostarczanego przez sieci reklamowe.
Sponsoring przyniósł przez pierwsze trzy kwartały 5500 zł. Sprzedało się też 14 egzemplarzy kursu wartych 686 zł. Łączne przychody bloga wyniosły 6186 zł (wszystkie kwoty brutto, przed opodatkowaniem).
Nadal niezrealizowane są potencjalne przychody z programu partnerskiego Ceneo (98 zł) oraz Aliexpress ($46 czyli 183 zł – np. za polecenia zakupu takiego wspaniałego produktu).
Po stronie kosztów mam opłatę za domeny 110 zł, subskrypcję iFirma 184 zł, subskrypcję Mailerlite 702 zł (kod rabatowy), kartę płatniczą do konta firmowego 54 zł, pod koniec roku dojdzie jeszcze hosting w Dreamhost (kod rabatowy), który zdrożeje do około 620 zł. Z Vimeo Plus raczej zrezygnuję, bo nie wykorzystuję opłaconych funkcji. Razem roczne koszty nie przekroczą 2000 zł.
W 2021 blog był więc w stanie zarobić na swoje wydatki. Chyba, że policzyłbym po rynkowych stawkach czas spędzony na pisaniu. Takie kalkulacje nie mają jednak sensu, gdy mówimy o hobby – nie miałbym ani ochoty ani energii, by czas poświęcany blogaskowi przeznaczyć na pracę zarobkową. Wędkarze też nie liczą, ile mogliby zarobić zamiast moczyć kije. Chyba. Nie mam pewności, nigdy nie wędkowałem.
Notka dla wnikliwych: nie jestem płatnikiem VAT, więc nie podaję rozbicia na netto i brutto bo wszystko mam brutto. Nie podaję też żadnych kosztów ZUS, bo pracuję na etacie i to w jego ramach mam opłacone wszystkie składki i zaliczki. Prowadząc działalność gospodarczą odprowadzam tylko składki zdrowotne, które prawie w całości wracają z corocznym PIT-em, więc nie trafiają na tę listę. Na dobrą sprawę tak mała skala operacji sprawia, że mógłbym prowadzić bloga w ramach działalności nierejestrowanej, ale wiąże się to z pewnymi problemami, np. niechętnie podchodzą do takiej sytuacji operatorzy płatności. Łatwiej więc utrzymywać aktywną działalność gospodarczą i nie martwić się tłumaczeniem na każdym kroku, co to jest działalność nierejestrowana.
Pozew cywilny
Pamiętacie jeszcze oświadczenie trzech redakcji z początku marca 2021? W połowie marca zrobiło się grubiej:
O tym wydarzeniu napisano nie tylko w kraju, lecz także za granicą. Ja w ustawowym terminie wystosowałem odpowiedź na pozew i… na razie tyle. Czy wiedzieliście, że między 2011 a 2020 rokiem średni czas postępowania w sądach okręgowych wydłużył się z 7 do 10 miesięcy? W rzeczonej sprawie nie odbyła się jeszcze pierwsza rozprawa.
Plany na przyszłość
Możliwie szybko chciałbym dokończyć gawędę o kryptowalutach (tutaj część pierwsza i część druga). Wtedy będę mógł już na luzie przygotować kolejną – tym razem o historii Transportoida.
W ostatnim newsletterze zaproponowałem szkolenie ze scrapowania, ekstrakcji i analizy danych (tutaj zajawka na Twitterze). Chętnych znalazło się dostatecznie wielu, szkolenie odbędzie się w pierwszej połowie grudnia lub w styczniu 2022. Opowiem, w jaki sposób zbierałem i obrabiałem dane, które złożyły się na artykuł o Albicli oraz jak udało mi się przeanalizować aktywność wypożyczalni samochodów Vozilla (pół roku zbierania danych z API co minutę) oraz Traficar (21 miesięcy zbierania danych co minutę!). Jeśli chcesz otrzymać dodatkowe informacje na temat nadchodzącego szkolenia, napisz proszę e-maila na adres podany na stronie Kontakt.
Jeszcze niedawno zdawało się, że COVID odpuszcza i wreszcie pojawi się szansa na udział w jakiejś konferencji, ale trendy znów są niekorzystne. Cóż, na lepsze czasy trzymam więc kilka tematów nadających się do zaprezentowania na żywo.
I to już chyba wszystko. Dzięki za lekturę, kolejne teksty niebawem!
Postscriptum
Chętnie przeczytam komentarze dotyczące zawartości bloga – który z dotychczasowych tekstów był najciekawszy? Co chcielibyście usłyszeć w kolejnych gawędach? Mam pisać bardziej technicznie? Mniej technicznie? No dobra – wszyscy wiemy, że to akurat żarcik. Na pewno przeczytam wszystkie komcie, z góry dzięki!
O autorze: zawodowy programista od 2003 roku, pasjonat bezpieczeństwa informatycznego. Rozwijał systemy finansowe dla NBP, tworzył i weryfikował zabezpieczenia bankowych aplikacji mobilnych, brał udział w pracach nad grą Angry Birds i wyszukiwarką internetową Microsoft Bing.
16 odpowiedzi na “Kulisy bloga po raz trzeci czyli kolejne trzy kwartały za nami”
Patronite?
Na patronite’a bym coś chętnie wpłacał, ale wtedy spodziewałbym się też regularności w publikacji tekstów – pytanie czy nie spowodowałoby to obniżenia jakości?
Z dokładnie tego powodu nie zakładałem tam konta, serio. Blog to hobby, w hierarchii spraw stoi daleko za rodziną, życiem domowym czy turystyką.
Tomek, wielkie dzięki za to co robisz. Masz unikatowy styl pisania i bierzesz się za tematy nieszablonowe, których próżno szukać w innych miejscach (nie wszystkie są w moim guście, ale wszystkie czytam).
Chętnie przeczytałbym na Twojej stronie artykuły dotyczące prowadzenia bloga (nie koniecznie o security):
1.Jak robię research do artykułu? np. na przykładzie jednej z publikacji (żeby pokazać ile jest stron odwiedzanych, ile wątków ginie, co trzeba przeczytać, przeliczyc, z kim przedyskutować). Myślę że byłoby wartościowe i by się klikało.
2. Jakie propozycje współpracy otrzymujesz i dlaczego ich nie przyjmujesz (nie musi być z nazwami, może być felieton, ale może pokazać osobom z różnych branż które zastanawiają się nad prowadzeniem bloga i tego z czym to się je i jak się otrzymuje propozycje)
Wielki plus z mojej strony, że pokazujesz życie jakie jest (konkretne liczby / wydatki), a nie sztucznie nakręcisz i wyolbrzymiasz. Myślę że ludzie to doceniają i przyjemnie będzie wracało się do tych podsumowań za 2-3 lata jak strona będzie miała 5x więcej wejść itd. 🙂
> nigdy nie wiadomo do ilu osób dotrze np. informacja o nowym artykule albo planowanej gawędzie
no nie wiem, RSS jest raczej niezawodny i każdy, kto subskrybuje po prostu dostanie info
i nie zagubi się ono pomiędzy wszystkimi zbędnymi mailami jak w wypadku newslettera
> (Formularz jest powyżej. Nie ma? Daj proszę znać, który bloker reklam aż tak mnie nie lubi)
formularz jest na zewnętrznej domenie (mailerelite.com), więc każdy prawidłowo skonfigurowany bloker treści to wytnie przy pierwszej wizycie, podstawa higieny w sieci
> mój Pocket bezustannie pęka w szwach a zaległości nadrobię chyba dopiero na emeryturze
winny, stare dobre rozszerzenie pocketa listuje 348 stron po 9 wpisów na każdej…
> To sprawia, że czytelnicy nie wyrobią sobie nawyku częstego zaglądania do serwisu, co w połączeniu z niszową tematyką przekłada się na….
i wracamy do feeda, który po prostu podpowiada sam jak coś się pojawi, ale znając specyfikę „bloga” niekoniecznie zaglądam od razu, bo wiem, czego się spodziewać: długiego i często mocno technicznego tekstu, na którego przyswojenie i docenienie również potrzeba czasu, dlatego może trochę poleżeć, ale w żadnym razie nie przepadnie
> w nagłówku każdej strony bloga pojawia się uzgodnione hasło promocyjne sponsora wraz z linkiem tekstowym prowadzącym do wskazanej strony. Bez grafiki, bez skryptów śledzących, bez osadzania czegokolwiek dostarczanego przez sieci reklamowe. Sponsoring przyniósł przez pierwsze trzy kwartały 5500 zł
niedużo jeśli ktoś chce na tym zarobić, ale z gigantycznym zapasem jeśli chodzi o utrzymanie „infrastruktury”, a pewnie w większej skali wychodzi to znacznie lepiej, a i pewnie sam reklamodawca zadowolony, bo ma znacznie więcej wyświetleń
ale jednak łatwiej po prostu chlapnąć kawałek kodu od gugla na stronie i nie zawracać sobie głowy szukaniem kontraktów… szkoda, że sztuka publikacji reklam zaginęła
W sumie to czytam Cię z litości. Mam poczucie, że dzięki nabijaniu Ci odwiedzin kiedyś ktoś Ci za to zapłaci.
Ma początek – przycisku nie widzę, AdGuard i wszystkie filtry włączone (mam high-endowy komp i Internet 5G więc jakieś lagowanie mnie nie dotyczy).
W Twoich tekstach brakuje równowagi. Raz piszesz aż za bardzo technicznie, a drugi raz po łebkach. Porównaj swoje teksty o plikach poliglotycznych vs sens płacenia za kurs programowania. Przecież te teksty są adresowane do zupełnie odmiennych targetów. Przykro mi kolego, ale musisz się zdecydować do kogo chcesz pisać. Bo obecnie to zajrzy do Ciebie zawodowiec i pomyśli „o-ho-ho niezły kuc z tego gościa, zmieścił inwokację na znaczku pocztowym i to w miarę czytelną”, a z drugiej zajrzy ktoś zainteresowany praktycznymi poradami i trafi na tekst o inwokacji. Ale prezentując oba te teksty odmiennie to nikt nie będzie zadowolony. Albo stricte techniczny i niszowy blog, albo komercja.
Z mojego punktu widzenia to nawet pisząc o bardzo technicznych aspektach mógłbyś się wysilić i wyjaśnić krok po kroku jak np. samemu zrobić sobie własny QR code z dowolnym tekstem żeby poszpanować przed kumplami czy zbindować .jpg z .exe i podesłać kumplowi majlem jako żarcik. Taka zabawa na koniec każdego tekstu żeby było coś praktycznego do wyniesienia z Twojej twórczości. A dla technicznych wal śmiało zadania złamania zabezpieczeń swojego wordpressa czy co tam używasz.
Poza tym co nienajlepsze to nie wyskakuje mi Twój blog na pierwszych 3 stronach (dalkej nie sprawdzałem, nikt nie sprawdza) Google’a po frazie „informatyk zawodowy”. Sorry kolego, ale Ty nie istniejesz, jesteś niewyraźny. Weź Rutinoscorbin.
Blog nie nazywa się „informatyk zawodowy” i taka fraza nie pojawia się w nim ani razu, na żadnej stronie. Trudno więc, aby wyskoczyła w wynikach Google gdziekolwiek.
Mea culpa, „informatyk zakładowy” = 1st position. Nie bierz Rutinoscorbinu „)
O, gawędy o Transportoidzie chętnie wysłucham. Wiele zawdzięczam tej aplikacji (przede wszystkim zaoszczędzonego czasu w autobusach) i bardzo ciepło ją wspominam.
Przez historię Transportoida, mam wrażenie, iż chodzi ci o to wcześniejsze wcielenie, niż obecna aplikacja w sklepie.
Sprzedałem Transportoida w sierpniu 2014. Potem już nie był mój.
I domyślam się, iż będziesz opisywał ten okres historii (do 2014). Czyli np. walkę z MPK Kraków o rozkłady.
Tak, chodziło mi o okolice 2012 r. Przyznam, że nawet nie sprawdzałem, czy ta aplikacja dalej istnieje. Obecnie używam MobileMPK i Kraków pod ręką.
KRKpodRęką fajny serwis, ale widać, iż ekipie ostatnio nie chce się go rozwijać. Pod tym względem lepiej wypada np. jacekk
Na pytanie o „…kulisy innych blogów…”
https://www.kwantowo.pl/kontakt-i-wspolpraca/
https://www.kwantowo.pl/2021/07/06/kwantowo-w-stanie-krytycznym/
Już niedługo nie odliczy Pan składki zdrowotnej…..
Więc dojdzie kolejny koszt. Proponuję to już uwzględniać.
Dla pozostałych pracując na etacie i prowadząc własną działalność gospodarczą odprowadza się dwie składki zdrowotne,mimo że dotyczą one jednej osoby. Taka perełka polskiego systemu podatkowego. Czyli 9% od podstawy opodatkowania, nie mniej niż 9% z 60% prognozowanego najniższego wynagrodzenia 🙂