Jest taka branża, w której zarobki są świetne, zlecenia płyną z całego świata a pracodawcy prześcigają się w pomysłach na zdobycie i zatrzymanie pracowników. Owszem, próg wejścia jest wysoki, bez sumienności i dokładności nie ma mowy o wynikach – za to opanowanie kilku rzadziej używanych technik i narzędzi sprawia, że pensja szybuje w kosmos.
Mowa oczywiście o spawaniu podwodnym.
Dlaczego nie widzimy natrętnych reklam divecampów, obiecujących gwarantowane zatrudnienie po półrocznym, intensywnym szkoleniu nurkowo-spawalniczym? Czemu nikt nie namawia do porzucenia obecnego stanowiska i rozpoczęcia suto płatnej podwodnej przygody? Pewnie dlatego, że większość ludzi boi się pływać, gdy nie sięga stopami dna, niewielu ma predyspozycje do bycia dobrym spawaczem a samo zajęcie jest dość niebezpieczne.