Dziwny był to rok, w którym ostatecznie zaakceptowałem mądrość, że to droga jest celem. Do przeszłości należy złość, że artykuł, w który włożyłem dużo wysiłku, nie klika się. Przestałem śledzić statystyki bloga i oceniać potencjalne tematy pod kątem oglądalności. Piszę, bo lubię. Osiągnąłem zen, homeostazę, homeopatię i osteoporozę. A jedno zdanie z tego akapitu nie jest do końca prawdziwe.
Samo zaś pojęcie bloga robi się tak archaiczne, że młodzieży będę się chyba przedstawiał jako „tekstowy influencer”. A gdy dodam, że mojej twórczości nie wspomaga AI, to już całkiem wyjdę na cyfrowego amisza. I tak to się pomalutku toczy w tej blogosferze…